Postrach nocy
Tytuł oryginalny: Fright Night
Reżyseria: Craig Gillespie
Obsada: Anton Yelchin, Colin Farrell, David Tennant, Toni Collette, Imogen Poots
Scenariusz: Marti Noxon
Kraj pochodzenia: Indie, USA
Rok powstania: 2011

„Postrach nocy” był jednym z ciekawszych filmów, traktującym o wampirach w latach osiemdziesiątych. Doczekał się także niezłej kontynuacji, a niedawno powstał także jego remake. Tym ostatnim zajmiemy się w tej recenzji.
Tą historię zna każdy. Do sąsiedniego domu naszego bohatera wprowadza się ktoś nowy. Z pozoru sąsiad wydaje się idealny. Przystojny, kulturalny i uczynny. Niestety nocą sprowadza do siebie kobiety, które już nigdy od niego nie wychodzą. Okazuje się być on wampirem, a całą tajemnicę odkrywa nasz bohater. Niestety nikt nie chce mu wierzyć, a zło trzeb przecież wyplenić. Nie z takimi problemami radziły już sobie główne pozytywne postaci w horrorach.
Generalnie w nowej wersji klasycznego horroru, dostajemy tę samą historię, ale mocno uwspółcześnioną. Bohaterem jest nastolatek, któremu nikt nie wierzy w jego opowieści. Jego przyjaciel zostaje przemieniony, a jedyna osoba, która wydaje się wiedzieć coś o wampirach, okazuje się zwykłym aktorem, który ani myśli narażać swego życie. Uwspółcześnienie polega na tym, że pojawiają się wszelkie dobra technologii. Szkolne życie bohatera wygląda nieco inaczej, a zamiast profesora z telewizyjnego programu grozy, mamy tutaj showmena z Las Vegas.
Na szczęście, nowy „Postrach nocy” broni się jako film. Akcja rozwija się w odpowiednim tempie, a szczegóły tajemnicy poznajemy po kawałku. Zaciekawia od samego początku, a wampiry ukazane są tutaj w klasyczny sposób, czytaj: nie pojawiają się w dzień, by wejść do domu muszą zostać zaproszone, powalają kobiety swym tajemniczym urokiem. A w roli głównego złego zobaczymy Colina Farrella, który moim zdanie wywiązał się z powierzonego mu zadania wzorowo. Jego postać jest w pewien sposób zwierzęca i bezkompromisowa. Zresztą do innych aktorów też nie mogę się przyczepić. Tak samo jak to wszelkich aspektów technicznych.
To jest po prostu dobry film. Nie rewolucyjny, bo oparty na starym jak kino pomyśle, więc powiela znaną wszystkich historię, ale robi to z szacunkiem. Bez udziwnień i bez niepotrzebnych komplikacji. Nie zmienia także szczególnie fabuły pierwowzoru, na jakim się opiera, a jedynie dostosowuje ją do dzisiejszych czasów. Czasami nowe wersje starszych obrazów, poza jakąś postacią nie mają nic wspólnego z oryginałem. Tym razem tak nie jest. I dobrze, bo daleko idące zmiany zazwyczaj psują film. A „Postrach nocy” nie jest filmem zepsutym. Wręcz przeciwnie. Produkcja zdecydowanie godna obejrzenia, choć wielbiciele oryginału mogą kręcić nosem. Ale to już rzecz gustu i fanatycznego oddania latom osiemdziesiątym. Mi w każdym razie się podobało.
Zobacz także:
Postrach nocy (1985)
Postrach nocy 2 (1989)
Tą historię zna każdy. Do sąsiedniego domu naszego bohatera wprowadza się ktoś nowy. Z pozoru sąsiad wydaje się idealny. Przystojny, kulturalny i uczynny. Niestety nocą sprowadza do siebie kobiety, które już nigdy od niego nie wychodzą. Okazuje się być on wampirem, a całą tajemnicę odkrywa nasz bohater. Niestety nikt nie chce mu wierzyć, a zło trzeb przecież wyplenić. Nie z takimi problemami radziły już sobie główne pozytywne postaci w horrorach.
Generalnie w nowej wersji klasycznego horroru, dostajemy tę samą historię, ale mocno uwspółcześnioną. Bohaterem jest nastolatek, któremu nikt nie wierzy w jego opowieści. Jego przyjaciel zostaje przemieniony, a jedyna osoba, która wydaje się wiedzieć coś o wampirach, okazuje się zwykłym aktorem, który ani myśli narażać swego życie. Uwspółcześnienie polega na tym, że pojawiają się wszelkie dobra technologii. Szkolne życie bohatera wygląda nieco inaczej, a zamiast profesora z telewizyjnego programu grozy, mamy tutaj showmena z Las Vegas.
Na szczęście, nowy „Postrach nocy” broni się jako film. Akcja rozwija się w odpowiednim tempie, a szczegóły tajemnicy poznajemy po kawałku. Zaciekawia od samego początku, a wampiry ukazane są tutaj w klasyczny sposób, czytaj: nie pojawiają się w dzień, by wejść do domu muszą zostać zaproszone, powalają kobiety swym tajemniczym urokiem. A w roli głównego złego zobaczymy Colina Farrella, który moim zdanie wywiązał się z powierzonego mu zadania wzorowo. Jego postać jest w pewien sposób zwierzęca i bezkompromisowa. Zresztą do innych aktorów też nie mogę się przyczepić. Tak samo jak to wszelkich aspektów technicznych.
To jest po prostu dobry film. Nie rewolucyjny, bo oparty na starym jak kino pomyśle, więc powiela znaną wszystkich historię, ale robi to z szacunkiem. Bez udziwnień i bez niepotrzebnych komplikacji. Nie zmienia także szczególnie fabuły pierwowzoru, na jakim się opiera, a jedynie dostosowuje ją do dzisiejszych czasów. Czasami nowe wersje starszych obrazów, poza jakąś postacią nie mają nic wspólnego z oryginałem. Tym razem tak nie jest. I dobrze, bo daleko idące zmiany zazwyczaj psują film. A „Postrach nocy” nie jest filmem zepsutym. Wręcz przeciwnie. Produkcja zdecydowanie godna obejrzenia, choć wielbiciele oryginału mogą kręcić nosem. Ale to już rzecz gustu i fanatycznego oddania latom osiemdziesiątym. Mi w każdym razie się podobało.
Zobacz także:
Postrach nocy (1985)
Postrach nocy 2 (1989)