Wij
Tytuł oryginalny: Viy, Forbidden Empire
Reżyseria: Oleg Stepchenko
Obsada: Jason Flemyng, Oleg Taktarov, Aleksey Chadov, Nina Ruslanova
Scenariusz: Oleg Stepchenko, Aleksandr Karpov
Kraj pochodzenia: Czechy, Niemcy, Rosja, Ukraina, Wielka Brytania
Rok powstania: 2014

Kartografia bez precyzyjnych współczesnych narzędzi nie była łatwą sprawą, ale mapy jakoś przecież powstawały. Jedne bardziej dokładne, inne mniej, ale obraz świata z czasem stawał się kompletniejszy i coraz bardziej odarty z tajemnic. A co w drodze czekało takiego kartografa? No to już jest jakiś pomysł na film, który w oparciu o opowiadanie Nikołaja Gogola, nakręcili Rosjanie.
I tak nasz wspominany rysownik map, trafia do tajemniczej wioski, w której miejscowy setnik, prosi go o odwzorowanie jego włości. Miejsce to jest o tyle niezwykłe, że wejście do znajdującej się nieopodal cerkwi jest zablokowane, a nikt z okolicznych mieszkańców nie odważy się nawet do niej zbliżyć. Zresztą, poznawszy przyczynę ich lęku, ciężko im się dziwić.
Powiedzmy sobie od razu, że film nie do końca jest ekranizacją opowiadania Gogola o tym samym tytule. Pierwowzór literacki był raczej inspiracją dla autorów, którzy z materiałem źródłowym obeszli się dosyć swobodnie. I ja nie mam do nich o to pretensji.
Efekt końcowy na pewno godny jest uwagi. To co zachwyca to klimat, w jakim widz zanurza się od samego początku i nie wyrwie się już z jego okowów do samego końca. To co dzieje się na ekranie, obserwuje się z przyjemnością, a naszym oczom co chwilę ukazują się piękne widoki, mroczne zakątki i świetne oddane postaci demonów, potworów i innych maszkar. Kostiumy i scenografia zachwycają. Kozackie stroje, fryzury, a także wygląd poszczególnych potworów (a ich galeria jest bogata) naprawdę cieszą oko i miło się na nie patrzy. Mroczna atmosfera przesycona jest słowiańską mitologią i urzeka swym bogactwem.
Ale niestety, nie wszystko jest tutaj idealne. Przede wszystkim narracja momentami traci płynność, przez co czasami miałem wrażenie jakbym nagle zaczął oglądać inny film. Jakiś wątek się pojawia i nagle zostaje urwany, a akcja przenosi się do zupełnie innego miejsca, co wprowadza do seansu niepotrzebny chaos. Efekty specjalne generalnie trzymają niezły poziom, szczególnie w ukazywaniu demonów i innych maszkar, ale zdarzają im się także zaskakujące spadki formy, kiedy to coś wygląda mocno prowizorycznie, a blue box razi w oczy. Takie niby drobne rzeczy, ale jednak trochę irytują.
Inna sprawa, że film, choć gatunkowo zaliczany jest do horroru, jakoś bardzo nie straszy. Wynika to z tego, że całość bardziej przypomina filmową baśń niż typowe kino grozy. Z jednej strony jest to zaletą, bo ekranowy przepych na pewno może się podobać, ale z drugiej strony przywodzi delikatny zawód, gdyż ciężko jest się czegoś naprawdę przestraszyć, choć by było sprawiedliwie, muszę przyznać, że kilka momentów charakteryzuje się całkiem niezłym napięciem się znalazło.
W efekcie “Wij” jest filmem, po który na pewno warto sięgnąć. Unikatowa atmosfera, galeria postaci i scenografia, to naprawdę mocne punkty tej produkcji. Niestety ma ona też swoje słabsze strony, które jednak w ostatecznym rozrachunku zostają przyćmione przez zalety. Jeśli macie pod ręką, nie wahajcie się.
+ klimat
+ demony
+ scenografia, kostiumy
+ unikatowa atmosfera
- niepłynna narracja
- niektóre efekty
- mogłoby być straszniej
I tak nasz wspominany rysownik map, trafia do tajemniczej wioski, w której miejscowy setnik, prosi go o odwzorowanie jego włości. Miejsce to jest o tyle niezwykłe, że wejście do znajdującej się nieopodal cerkwi jest zablokowane, a nikt z okolicznych mieszkańców nie odważy się nawet do niej zbliżyć. Zresztą, poznawszy przyczynę ich lęku, ciężko im się dziwić.
Powiedzmy sobie od razu, że film nie do końca jest ekranizacją opowiadania Gogola o tym samym tytule. Pierwowzór literacki był raczej inspiracją dla autorów, którzy z materiałem źródłowym obeszli się dosyć swobodnie. I ja nie mam do nich o to pretensji.
Efekt końcowy na pewno godny jest uwagi. To co zachwyca to klimat, w jakim widz zanurza się od samego początku i nie wyrwie się już z jego okowów do samego końca. To co dzieje się na ekranie, obserwuje się z przyjemnością, a naszym oczom co chwilę ukazują się piękne widoki, mroczne zakątki i świetne oddane postaci demonów, potworów i innych maszkar. Kostiumy i scenografia zachwycają. Kozackie stroje, fryzury, a także wygląd poszczególnych potworów (a ich galeria jest bogata) naprawdę cieszą oko i miło się na nie patrzy. Mroczna atmosfera przesycona jest słowiańską mitologią i urzeka swym bogactwem.
Ale niestety, nie wszystko jest tutaj idealne. Przede wszystkim narracja momentami traci płynność, przez co czasami miałem wrażenie jakbym nagle zaczął oglądać inny film. Jakiś wątek się pojawia i nagle zostaje urwany, a akcja przenosi się do zupełnie innego miejsca, co wprowadza do seansu niepotrzebny chaos. Efekty specjalne generalnie trzymają niezły poziom, szczególnie w ukazywaniu demonów i innych maszkar, ale zdarzają im się także zaskakujące spadki formy, kiedy to coś wygląda mocno prowizorycznie, a blue box razi w oczy. Takie niby drobne rzeczy, ale jednak trochę irytują.
Inna sprawa, że film, choć gatunkowo zaliczany jest do horroru, jakoś bardzo nie straszy. Wynika to z tego, że całość bardziej przypomina filmową baśń niż typowe kino grozy. Z jednej strony jest to zaletą, bo ekranowy przepych na pewno może się podobać, ale z drugiej strony przywodzi delikatny zawód, gdyż ciężko jest się czegoś naprawdę przestraszyć, choć by było sprawiedliwie, muszę przyznać, że kilka momentów charakteryzuje się całkiem niezłym napięciem się znalazło.
W efekcie “Wij” jest filmem, po który na pewno warto sięgnąć. Unikatowa atmosfera, galeria postaci i scenografia, to naprawdę mocne punkty tej produkcji. Niestety ma ona też swoje słabsze strony, które jednak w ostatecznym rozrachunku zostają przyćmione przez zalety. Jeśli macie pod ręką, nie wahajcie się.
+ klimat
+ demony
+ scenografia, kostiumy
+ unikatowa atmosfera
- niepłynna narracja
- niektóre efekty
- mogłoby być straszniej