Las samobójców
Tytuł oryginalny: The Forest
Reżyseria: Jason Zada
Obsada: Natalie Dormer, Taylor Kinney, Yukiyoshi Ozawa, Yûho Yamashita
Scenariusz: Nick Antosca, Sarah Cornwell, Ben Ketai
Kraj pochodzenia: USA
Rok powstania: 2016

Aokigahara to japoński las leżący na zboczu góry Fuji, który jest popularnym miejscem wędrówek, osób chcących odebrać sobie życie. Niektórzy pewni swego zostają w nim już na zawsze, inni po przemyśleniu swoich spraw powracają do rodzin nie decydując się na ostateczny krok. Między drzewami natknąć można się na namioty, porzucone rzeczy, nitki znaczące drogę i martwe ciała. Miejsce, którego legenda zapoczątkowana została przez pewną książkę jest dziś owiane licznymi historiami i wydaje się doskonałym źródłem dla horroru. “Las samobójców” nie wykorzystuje jednak w pełni jego potencjału.
Bo żeby to zrobić musiałby mieć jakąś interesującą fabułę, a tymczasem historia bohaterki, która dowiedziawszy się o zaginięciu swojej siostry bliźniaczki, pakuje bagaże i szybciutko leci z Ameryki do Japonii na poszukiwania, nie jest ani szczególnie ciekawa, ani porywająca. Chociaż grająca główną rolę Natalie Dormer robi wszystko by taka się wydawała. Niestety przeszkadza jej w tym sztampowy scenariusz, który raczej powiela znane schematy niż stara się wykrzesać coś nowego. Sprawia to, że film ogląda się z umiarkowany zaciekawieniem. Choć samo zakończenie jest na plus. Nie jest jakieś super zaskakujące i niespodziewane, ale twórcom udało się (wreszcie) zainteresować mnie przedstawionymi wydarzeniami.
Z dotychczasowego opisu można wynieść wrażenie, że “Las samobójców” to słaby film. Nie do końca jest to prawda. To po prostu średni obraz, w którym obok elementów, które zawodzą, znalazło się także parę zalet. Świetnie wypada tytułowa miejscówka. Las w film wydaje się bezkresny i przytłacza swoim klimatem, który bardziej kreuje swoim charakterem niż zabiegami twórców. Duszna atmosfera między drzewami udziela się widzowi i wypada to docenić. Całość pod koniec trochę się rozkręca. Szkoda, że tak późno, ale i tak końcówkę uważam za plus. Poza tym znajdzie się tutaj kilka ładny widoków, które mogą się podobać. Szkoda, że brakuje mocniejszych scen.
Recenzowany film okazuje się typowym średniakiem. Jest to obraz, który ma swoje zalety, ogląda się w miarę przyjemnie, ale nie zostaje w pamięci na dłużej. Niezła tematyka sama nie pociągnie takich sobie wątków, a przewidywalność na pewno nie przysporzy mu wielu fanów. Choć obejrzeć można. Nie będzie to na pewno kompletna strata czasu, a może się nawet komuś spodoba. Ja w sumie seansu nie żałuję, choć nie ukrywam, że oczekiwałem czegoś więcej.
Bo żeby to zrobić musiałby mieć jakąś interesującą fabułę, a tymczasem historia bohaterki, która dowiedziawszy się o zaginięciu swojej siostry bliźniaczki, pakuje bagaże i szybciutko leci z Ameryki do Japonii na poszukiwania, nie jest ani szczególnie ciekawa, ani porywająca. Chociaż grająca główną rolę Natalie Dormer robi wszystko by taka się wydawała. Niestety przeszkadza jej w tym sztampowy scenariusz, który raczej powiela znane schematy niż stara się wykrzesać coś nowego. Sprawia to, że film ogląda się z umiarkowany zaciekawieniem. Choć samo zakończenie jest na plus. Nie jest jakieś super zaskakujące i niespodziewane, ale twórcom udało się (wreszcie) zainteresować mnie przedstawionymi wydarzeniami.
Z dotychczasowego opisu można wynieść wrażenie, że “Las samobójców” to słaby film. Nie do końca jest to prawda. To po prostu średni obraz, w którym obok elementów, które zawodzą, znalazło się także parę zalet. Świetnie wypada tytułowa miejscówka. Las w film wydaje się bezkresny i przytłacza swoim klimatem, który bardziej kreuje swoim charakterem niż zabiegami twórców. Duszna atmosfera między drzewami udziela się widzowi i wypada to docenić. Całość pod koniec trochę się rozkręca. Szkoda, że tak późno, ale i tak końcówkę uważam za plus. Poza tym znajdzie się tutaj kilka ładny widoków, które mogą się podobać. Szkoda, że brakuje mocniejszych scen.
Recenzowany film okazuje się typowym średniakiem. Jest to obraz, który ma swoje zalety, ogląda się w miarę przyjemnie, ale nie zostaje w pamięci na dłużej. Niezła tematyka sama nie pociągnie takich sobie wątków, a przewidywalność na pewno nie przysporzy mu wielu fanów. Choć obejrzeć można. Nie będzie to na pewno kompletna strata czasu, a może się nawet komuś spodoba. Ja w sumie seansu nie żałuję, choć nie ukrywam, że oczekiwałem czegoś więcej.