The Boy
Tytuł oryginalny: The Boy
Reżyseria: William Brent Bell
Obsada: Lauren Cohan, Rupert Evans, James Russell, Ben Robson, Jim Norton, Diana Hardcastle
Scenariusz: Stacey Menear
Kraj pochodzenia: USA
Rok powstania: 2016

W pierwszej połowie roku mieliśmy mały pojedynek aktorek, kojarzonych najmocniej ze swoich ról w serialach (przynajmniej przeze mnie). Mowa o Natalie Dormer, która poszukiwała swojej bliźniaczej siostry w “Lesie samobójców”, a znanej z serialowej “Gry o tron” oraz Lauren Cohan grającej główną rolę w recenzowanym tutaj “The Boy”, a którą widzowie mogą kojarzyć z telewizyjnej serii “Żywe trupy”. Oba filmy miały swoje polskie premiery mniej więcej w tym samym czasie i oba zebrały dosyć umiarkowane recenzje. I o ile “Las samobójców” faktycznie jest mocno przeciętny, tak drugi obraz, nad którym za chwilę się pochylę, przypadł mi do gustu zdecydowanie bardziej.
Greta Evans to młoda Amerykanka, która stara się zostawić swoją przeszłość i wyjeżdża do Anglii. Tam znajduje zatrudnienie jako opiekunka syna podstarzałego małżeństwa, które chce wyjechać na pierwsze wakacje od dawna. Haczyk polega na tym, żę wspomniany syn to lalka. Choć wszystko wygląda na żart, to jednak jej pracodawcy podchodzą do tematu bardzo poważnie, więc naszej bohaterce nie pozostaje nic innego jak grać swoją rolę dalej. W końcu niezła kasa za nic, to świetna oferta. Gorzej, że wkrótce zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Znikają ubrania, lalka zmienia swoją pozycję, a wcześniej zamknięte schody na strych, stają nagle otworem. Greta dochodzi do wniosku, że w lalce mieszka duch, zmarłego tragicznie syna jej pracodawców.
Świetnie w “The Boy” wypada skupienie się na lalce jako źródle niezwykłych wydarzeń, które mają miejsce w domu by pod koniec dokonać małego zwrotu akcji. Brahms nigdy się nie porusza (poza małym epizodem w śnie bohaterki), nie widzimy jak dokonuje swoich psot, natomiast jesteśmy świadkami ich efektu. Sama lalka swoim bezruchem potrafi budzić niepokój, w czym pomaga jej odpowiednie kadrowanie. Dobrze w swojej roli wypada Lauren Cohan. Bohaterka jest sympatyczna, naturalna i miła dla oka. Generalnie aktorsko nie ma się do czego przyczepić.
Scenariusz także w ogólnym zarysie wypada przyzwoicie. Historia zmarłego chłopca ma swoją mroczną stronę, główna bohaterka ma swoją historię, która pod koniec ją dopada, a starsze małżeństwo kryje sekrety, które rzucają na całość mroczny cień. Oczywiście znajdą się tutaj pewne luki i niedopatrzenia, ale generalnie jest nieźle. Fabuła rozwija się powoli, by nieco przyspieszyć na samym końcu.
Gorzej wypada warstwa grozy. Ciężko przypomnieć mi sobie moment, w którym bym się wzdrygnął. Są chwile, w których twórcom udaje się stworzyć pewne napięcie, ale niewiele z niego wynika. Sama wpatrująca się w widza lalka, to trochę za mało. Szczególnie, że przez większość czasu nie ma się wrażenia, by bohaterce coś groziło.
Mimo wszystko “The Boy” uważam, za całkiem przyjemny film. Jasne, mógłby być straszniejszy, mroczniejszy itp, ale efekt końcowy i tak ma swój urok oraz niezłe zakończenie. Mi się podobał.
Greta Evans to młoda Amerykanka, która stara się zostawić swoją przeszłość i wyjeżdża do Anglii. Tam znajduje zatrudnienie jako opiekunka syna podstarzałego małżeństwa, które chce wyjechać na pierwsze wakacje od dawna. Haczyk polega na tym, żę wspomniany syn to lalka. Choć wszystko wygląda na żart, to jednak jej pracodawcy podchodzą do tematu bardzo poważnie, więc naszej bohaterce nie pozostaje nic innego jak grać swoją rolę dalej. W końcu niezła kasa za nic, to świetna oferta. Gorzej, że wkrótce zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Znikają ubrania, lalka zmienia swoją pozycję, a wcześniej zamknięte schody na strych, stają nagle otworem. Greta dochodzi do wniosku, że w lalce mieszka duch, zmarłego tragicznie syna jej pracodawców.
Świetnie w “The Boy” wypada skupienie się na lalce jako źródle niezwykłych wydarzeń, które mają miejsce w domu by pod koniec dokonać małego zwrotu akcji. Brahms nigdy się nie porusza (poza małym epizodem w śnie bohaterki), nie widzimy jak dokonuje swoich psot, natomiast jesteśmy świadkami ich efektu. Sama lalka swoim bezruchem potrafi budzić niepokój, w czym pomaga jej odpowiednie kadrowanie. Dobrze w swojej roli wypada Lauren Cohan. Bohaterka jest sympatyczna, naturalna i miła dla oka. Generalnie aktorsko nie ma się do czego przyczepić.
Scenariusz także w ogólnym zarysie wypada przyzwoicie. Historia zmarłego chłopca ma swoją mroczną stronę, główna bohaterka ma swoją historię, która pod koniec ją dopada, a starsze małżeństwo kryje sekrety, które rzucają na całość mroczny cień. Oczywiście znajdą się tutaj pewne luki i niedopatrzenia, ale generalnie jest nieźle. Fabuła rozwija się powoli, by nieco przyspieszyć na samym końcu.
Gorzej wypada warstwa grozy. Ciężko przypomnieć mi sobie moment, w którym bym się wzdrygnął. Są chwile, w których twórcom udaje się stworzyć pewne napięcie, ale niewiele z niego wynika. Sama wpatrująca się w widza lalka, to trochę za mało. Szczególnie, że przez większość czasu nie ma się wrażenia, by bohaterce coś groziło.
Mimo wszystko “The Boy” uważam, za całkiem przyjemny film. Jasne, mógłby być straszniejszy, mroczniejszy itp, ale efekt końcowy i tak ma swój urok oraz niezłe zakończenie. Mi się podobał.