Southbound
Tytuł oryginalny: Southbound
Reżyseria: Roxanne Benjamin, David Bruckner, Patrick Horvath, Radio Silence
Obsada: Kate Beahan, Matt Bettinelli-Olpin, Dana Gould, Gerald Downey
Scenariusz: Roxanne Benjamin, Matt Bettinelli-Olpin, David Bruckner, Susan Burke...
Kraj pochodzenia: USA
Rok powstania: 2015

Nie jestem wielkim miłośnikiem filmowych antologii, dlatego do “Southbound” zabierałem się dość długo. Tytuł często przewijał się przez moją listę odtwarzania, ale jakoś zawsze znajdowałem coś innego. W końcu nadszedł dzień kiedy dałem się skusić. Nie oczekiwałem dużo, ale nie mogę powiedzieć by efekt końcowy mnie zawiódł. Że zachwycił, też nie bardzo.
“Southbound” to antologia zawierająca cztery (lub pięć, zależy jak liczyć) zgrabnie powiązanych ze sobą historii. Ich elementem wspólnym jest pewna droga, biegnąca gdzieś przez amerykańską pustynię.
Dlaczego cztery lub pięć? Bo pierwsza i ostatnia historia to ta sama opowieść, tylko rozciągnięta w czasie. Dla mnie to jedno, ale rozumiem jak ktoś policzy te dwie mini fabułki jako osobne.
W każdym razie w “Southbound” poznamy losy dwójki mężczyzn po “ciężkiej nocy”, trzy przyjaciółki, które znajdują niespodziewany nocleg, gościa, który w nocy potrąci dziewczynę i brata szukającego zaginionej przed laty siostry. Co ich łączy? Wspomniana wcześniej droga oraz fakt, że wszystkie te opowieści mniej lub bardziej się przenikają. Na przykład zakończenie jednej, może być początkiem drugiej. I muszę przyznać, że te połączenia są sensowne.
Twórcom filmu udało się zbudować przyjemną atmosferę grozy. Już od samego początku czuć pewien niepokój, który później tylko się nasila. I tak prawie w każdej opowieści. Same formy straszenia są różne, ale bazują raczej na stopniowaniu napięcia niż nagłych atakach z zaskoczenia. Mamy trochę typowego ludzkiego bestialstwa, ale także sporą dawkę sił nadprzyrodzonych. Bywa onirycznie, ale nie brakuje też krwawych widoków. Taka mieszanka sprawia, że film nie nudzi i cały czas potrafi intrygować i skutecznie podsycać ciekawość widza. Szczególnie, że aktorzy nie przeszkadzają, a to co widzimy na ekranie całkiem przyjemnie się ogląda, choć widać, że nie na wszystko wystarczyło budżetu lub umiejętności. Parę efektów specjalnych mogłoby być wykonanych lepiej.
Film oglądałem z zaciekawieniem, ale nie mogę powiedzieć by przedstawione na ekranie wydarzenia mnie porwały. Podobało mi się kilka scen, ale żadna nie przestraszyła. Owszem, klimat jest przyjemny, czasem atmosfera miło gęstnieje, ale nawet przez moment nie poczułem się nieswojo. A szkoda.
Mimo to uważam, że po “Southbound” warto sięgnąć. Kilka różnych opowieści daje szansę, że choć jedna przypadnie widzowi do gustu, a całość ładnie się komponuje i całkiem nieźle ogląda. Jest tu kilka fajnych pomysłów i parę ciekawych momentów. Brakuje tylko tej iskry, która sprawia, że film film z przyjemnego horroru, staje się obrazem, który zostaje w pamięci na dłużej.