Strzeż się klauna
Tytuł oryginalny: Stitches
Reżyseria: Conor McMahon
Obsada: Ross Noble, Tommy Knight, Gemma-Leah Devereux, Valerie Spelman
Scenariusz: Conor McMahon, David O'Brien
Kraj pochodzenia: Irlandia
Rok powstania: 2012

Nie przepadam za klaunami, ale lubię horrory, które z nich korzystają. Niby wesołe obiecujące zabawę postaci w jaskrawych i za dużych strojach, pod warstwą makijażu mogą kryć okropne persony. Prawda panie Gacy? Nigdy nie możemy mieć pewności, co kryje się pod maską.
Akurat w “Strzeż się klauna” pod warstwą nieszczególnie imponującego makijażu, możemy odkryć raczej zmęczonego życiem i chyba pozbawionego perspektywy gościa, który zarabia zabawiając dzieciaki na urodzinowych przyjęciach. Tym razem będzie jednak inaczej. W wyniku nieszczęśliwego wypadku traci życie. Za kilka lat jednak powróci zza grobu żądny zemsty.
Gdy film traktuje o klaunie, bardzo ważne, by ów komik był w stanie pociągnąć cały film. Tym razem się udało i aktor wcielający się w tytułowe straszydło, spokojnie udźwignął powierzoną mu rolę. Jest odpowiednio upiorny i gdy trzeba, zabawny. No właśnie. “Strzeż się klauna” nie unika czarnego humoru i muszę przyznać, że bywa pociesznie, często w makabryczny sposób. Piesek z jelita. Jest. Pompowanie głowy. Jak najbardziej. Zapewne już czujecie z czym mamy do czynienia. Efekty gore są soczyste, ale wyrywanie ręki, czy oderwanie głowy idzie zbyt łatwo. Na szczęście reszta makabrycznych scen trzyma poziom.
Niestety nie można tego powiedzieć o takim sobie aktorstwie. O ile, jak już wcześniej wspomniałem, klaun daje radę, tak jego ofiary sprawdzają się co najwyżej średnio. Jeszcze gorzej jest z postaciami w tle. Ale dramatu nie ma i da się oglądać. Momentami w niektórych scenach przydałoby się też trochę więcej dynamiki. Rozumiem, że kiedy budujemy nastrój i morderca się gdzieś czai, powolna praca kamery wzmaga klimat, ale gdy już się dzieje, niech będzie to widać. A w tym wypadku czułem czasem niedosyt. Chociaż bywa i tak, że wychodzi super i timing jest idealny. Jak na przykład scena z parasolką.
Fabularnie jest średnio. Opowiedziana w filmie historia jest prosta jak przysłowiowa konstrukcja cepa, ale przynajmniej ładnie składa się w całość. Co prawda nic tu nie zaskakuje, ale bywa krwawo, zabawnie i przyznam, że się nie nudziłem.
“Strzeż się klauna” nie jest dziełem wybitnym i ma swoje braki, ale po seansie nie czułem zawodu. W sumie dobrze się bawiłem. Szczególnie, że sceny morderstw są całkiem pomysłowe, choć niekiedy można przyczepić się do ich realizacji. Jeśli macie ochotę na dobry czarny humor i boicie się klaunów, można sięgnąć.