Fried Barry

Tytuł oryginalny: Fried Barry

Reżyseria: Ryan Kruger

Obsada: Gary Green, Chanelle de Jager, Brett Williams

Scenariusz: Ryan Kruger, James C. Williamson

Kraj pochodzenia: RPA

Rok powstania: 2020

Fried Barry - okładka

Czy film będący tripem bez trzymanki od początku do końca, może być udanym horrorem? Nie wiem, bo “Fried Barry” choć ma elementy kina grozy, jest też komedią i kinem science fiction, więc nie udzieli nam odpowiedzi na postawione pytanie. Pomoże jednak zabić trochę ponad półtorej godzinki czasu z Republiką Południowej Afryki w tle, która nie często gości w horrorach.


Tytułowy Barry nie stroni od narkotyków. Pewnego dnia po kłótni z partnerką udaje się do baru, z którego wkrótce wychodzi ze znajomym. W planach mają twardsze używki, a to dopiero początek narkotycznej jazdy. Wkrótce zostanie porwany przez ufo, którego załoga jak wiadomo lubi sondować wszelkie otwory w ciele i odstawiony z powrotem na ziemię. Najbliższych kilkanaście godzin, okaże się dla naszego bohatera ciągiem iście hardcorowych doznań.


Nię będę ukrywał, że “Fried Barry” to istna jazda bez trzymanki. Główny bohater od samego początku jest w ciągu i do samego końca z niego nie zejdzie. Trudno opisać to co się w tym filmie dzieje, a nie chcę niczego zdradzać, żeby nie psuć wam zabawy. No dobra, napisałem o ufo, ale to wydarzy się na początku, więc nie jest chyba wielkim spojlerem. Ale to nie jest film o kosmitach. Żeby nie było. Choć, jakby się tak zastanowić nad postaciami z jakimi spotka się nasz bohater podczas swojej wędrówki, to czasem można by mieć wątpliwości. Galeria freaków jest pokaźna.


Film przez cały seans, właściwie nie zwalnia tempa. Jedna akcja następuje po drugiej, a widz obserwuje tą psychodelę czasem z niesmakiem, czasem z zachwytem, a czasem z lekkim zażenowaniem lub obrzydzeniem. Pełne spektrum uczuć gwarantowane.


Technicznie bywa nierówno. Niektóre efekty są całkiem przyzwoite, inne celowo klasyczne, tak żeby było wydać co tam się w tle dzieje, ale czasem widać lekkie braki w technice lub budżecie. Wolałbym, żeby obraz w niektórych scenach był brudniejszy, ale to może tylko moje widzi mi się.


O ile postaci drugoplanowe pojawiają się na ekranie od czasu do czasu, to cały film oparty jest na barkach Gary’ego Greena. Trzeba przyznać, że aktor samą aparycją wzbudza całe spektrum emocji, a jego zachowanie na ekranie godne jest pochwały. To nie była łatwa rola. Nie wiem nawet czy to była trzeźwa rola. Faktem jest, że naszego bohatera obserwuje się może nie z przyjemnością, ale na pewno z zainteresowaniem. A to nie było łatwe do wykonania.


Groza w tej psychodeli pojawia się w kilku miejscach, ale nie ma na celu przestraszenia widza, a raczej szokowanie. Wywołanie dyskomfortu. I czasem się to jej udaje. Jest przynajmniej kilka scen, które budzą niepokój, ale jeszcze więcej, które ocierają się o odrazę. I oto chodziło.


Fried Barry” nie jest doskonały technicznie. Nie jest nawet za bardzo poukładany. Jest narkotycznym tripem, który szarga emocjami widza jak mało który film. I jeśli chcecie zostać pożarci i przerzuci, to sięgajcie śmiało. Mi raz chyba wystarczy.

underluk

GORE

3

STRACH

2

OCENA

7

Jeśli podobają Ci się zamieszone materiały albo chcesz po prostu wesprzeć jakoś działalność strony, będzie mi bardzo miło, jeśli dorzucisz się do kawy.

Postaw mi kawę na buycoffee.to