Płacząca kobieta
Tytuł oryginalny: La Llorona
Reżyseria: Jayro Bustamante
Obsada: María Mercedes Coroy, Sabrina De La Hoz, María Telón, Margarita Kenéfic
Scenariusz: Jayro Bustamante
Kraj pochodzenia: Francja, Gwatemala
Rok powstania: 2019

La Llorona jest bytem dobrze znanym w krajach latynoskich, gdzie zwiastuje śmierć kogoś w rodzinie, a i chętnie jest wykorzystywana do straszenia dzieci. Zresztą nie tylko dzieci, co zresztą szybko podchwycili także filmowcy. “Płacząca kobieta” to gwatemalskie ujęcie tej zjawy.
Podstarzały generał zostaje oskarżony o ludobójstwo. Sąd uznaje go winnym zarzucanych mu czynów, a ludność domaga się sprawiedliwości. Wraz z rodziną zostaje uwięziony w domu. Dookoła posiadłości zbiera się wściekły tłum, a gdy nasz oprawca pewnej nocy słyszy tajemniczy płacz, zabobonna służba postanawia go opuścić. Zostaje tylko jedna pomocnica. Wkrótce do domu przybywa młoda kobieta w roli pomocy domowej. Koszmar dopiero się rozpocznie.
No dobra z tym koszmarem trochę przesadziłem, bo i napięcia nie jest tu szczególnie dużo, a i scen mrożących krew w żyłach jak na lekarstwo. Chyba, że boicie się długich ujęć. Tych jest sporo i nawet nie miałbym nic przeciwko, gdyby do czegoś prowadziły. Owszem, sporadycznie tak jest, ale zazwyczaj służa tylko rozwlekaniu filmu.
Fabuła nie jest szczególnie skomplikowana, choć cała intryga jest całkiem sprawnie ułożona. Córka generała nie jest pewna przeszłości ojca, a jej matka nieszczególnie chce się podzielić posiadaną wiedzą. Gdy w domu pojawia się młoda pomocnica, podstarzały wojskowy przestaje myśleć o swoim losie i zaczyna zachowywać się jakby do wieczornej herbatki łykał ze dwie viagry. Kobieta wyraźnie na niego działa. Tymczasem jego żona zaczyna mieć koszmary, wnuczka dowiaduje się od nowej pracownicy ciekawych faktów, a córka nabiera coraz więcej wątpliwości. Samo poczucie winy, zmierzenie się z faktami i ogólnie dramatyczna sfera filmu jest całkiem niezła. Osadzenia akcji w Gwatemali w rodzinie generała, dorzucenie wątków politycznych i etnicznych, dodaje całości fajnego kolorytu. To na pewno na plus.
Tak samo jak efekty specjalne, których tu właściwie nie ma. Wszystkie sceny rozgrywane są prostymi sposobami. Odpowiednim oświetlenie, kadrowaniem i cięciami wtedy kiedy trzeba.
Niestety grozy w tym wszystkim jest niewiele. Choć przyznam, że na samym końcu coś tam się dzieje. I sposób w jaki to zobrazowano przypadł mi do gustu. Tylko co z tego, skoro najpierw trzeba wytrwać prawie cały seans, obserwując pałętających się bohaterów i spoglądając na młodą pomoc domową, co do której nie mamy wątpliwości, że to ona sieje tu zamęt. Mówi niewiele, a głównym jej zadaniem jest nocna kąpiel w basenie, rozczesywanie włosów lub strzelanie cielęcym spojrzeniem.
Dlatego “Płacząca kobieta” jest kiepskim horrorem i takim sobie filmem. Ma swoje plusy, jak choćby zupełnie naturalną grozę bez silenia się na cudaczne efekty specjalne, ale jest jej niewiele. Za mało by seans uznać za satysfakcjonujący. Jako dramat też się nie sprawdza, bo wątki nadprzyrodzone trochę psują jego odbiór. Od biedy można obejrzeć, ale szału nie ma.