Ciche miejsce 2
Tytuł oryginalny: A Quiet Place Part II
Reżyseria: John Krasinski
Obsada: Emily Blunt, Millicent Simmonds, Noah Jupe, Cillian Murphy
Scenariusz: John Krasinski
Kraj pochodzenia: USA
Rok powstania: 2020

Nie jestem jakimś wielkim fanem “Cichego miejsca”. Choć doceniam pomysł, to realizacja w zbyt wielu miejscach mi się nie kleiła. Po prostu to co widziałem i słyszałem na ekranie, nie współgrało mi z tym, co próbowano mi wmówić. Ale i tak uważam, że to był udany film i rozumiem czemu zdobył sobie taką popularność. A skoro zyskał sobie dużą publikę, to warto pociągnąć temat i zrealizować kontynuację. Ta trafiła do polskich kin w 2021 roku, a że nie był to obraz, do którego byłoby mi śpieszno, nadrobiłem go dopiero teraz. I chyba podobało mi się bardziej niż pierwowzór.
Jak pamiętamy, bohaterka pierwszego filmu straciła męża i została sama z trójką dzieci. W tym jednym nowonarodzonym. Nadszedł czas opuścić stare śmieci i wyruszyć w nieznane. Oczywiście po cichutku bo potwory nadal tylko czekają na najmniejszy szelest. Wkrótce okaże się, że ocalałych jest więcej, a ludzie jak to ludzie, nie zawsze są przyjaźnie nastawieni.
Jak zwykle, staram się jak najmniej zdradzić z fabuły, żeby nie psuć seansu. Zakładam też, że jedynka jest Ci znana, bo jeśli nie, to warto od niej zacząć. W końcu jest to kontynuacja, która może i jakoś broni się jako oddzielny film, to jednak poznajemy tu dalsze losy bohaterów, więc znajomość pierwowzoru jest jak najbardziej wskazana. Szczególnie, że film otwiera sekwencja opowiadająca o tym, jak to wszystko się zaczęło, co ładnie spina później w fabule.
Mam wrażenie, że dwójka jest dokładniejsza w ukazaniu realiów. Tam gdzie bohaterowie mogą zachowywać się nieco głośniej, dobitnie jest to usprawiedliwione. Na zewnątrz starają się zachować kompletną ciszę, a najmniejszy dźwięk wabi potwory. Te nie zmieniły się od jedynki. Nadal są szybkie, agresywne i mordercze. I nadal ich wygląd nie do końca mi odpowiada.
Tym razem przekonujemy się, że potwory mogą mieć też ludzką postać. W końcu niektórzy z ocalałych nie muszą wykazywać się iście altruistycznym podejściem do rzeczywistości i mogą dbać tylko o swoje dobro. Jak to w życiu.
Bardzo podoba mi się kreacja świata. Te wszystkie opuszczone budynki, zarośnięte torowiska i przestrzenie bez żywej duszy. Nieźle się to prezentuje. Buduje też specyficzny i mocno wyczuwalny klimat produkcji. Szczególnie, że aktorzy w przeważającej części dają radę. Miło się na to wszystko patrzy, choć jest nieco kameralnie. Ale to nie jest wada. Bynajmniej.
Nie brakuje też napięcia, budowaniu któremu doskonale pomaga pomysł wyjściowy. Dźwięk wabi potwory, więc gdy coś zabrzmi i złol się pojawi, naturalnym jest zachowanie ciszy i ostrożności. Kamera ładnie kadruje wydarzenia, a atmosfera wprost sama gęstnieje.
Jednak nadal kilka rozwiązań fabularnych trochę drażni. Syn bohaterki w pewnym momencie zachowuje się kretyńsko. Pewne pomieszczenie zatrzaskuje się na amen, ale nie jest to niespodzianką bo gdy tylko je zobaczymy, od razu nabieramy pewności, że tak się właśnie stanie. Mało tu zaskoczeń, a całość jest mocno przewidywalna. Ładna, całkiem sprawnie zrealizowana, ale jednak wtórna.
I ta wtórność jest chyba największą wadą “Cichego miejsca 2”. Jedynka miała pewną świeżość, która mniej lub bardziej ją broniła. Dwójka już jej naturalnie nie ma, ale mimo wszystko jest udanym sequelem. Jasne, ma swoje bolączki, ale który film ich nie ma? To młoda seria, która nie zjada jeszcze własnego ogona. Cały czas jest ciekawa, choć nie wiem czy ma jeszcze dużo do powiedzenia. W każdym razie, gdy zobaczyłem napisy końcowe, miałem wrażenie, że podobało mi się bardziej niż jedynka. A zakończenie jest na tyle otwarte, żeby mogła powstać i trójka. Zobaczymy.