Słudzy diabła
Tytuł oryginalny: Pengabdi Setan
Reżyseria: Joko Anwar
Obsada: Tara Basro, Bront Palarae, Endy Arfian, Nasar Annuz, Dimas Aditya
Scenariusz: Joko Anwar
Kraj pochodzenia: Indonezja, Korea Południowa
Rok powstania: 2017

Kino azjatyckie kładzie nacisk na inne elementy horroru niż kino zachodnie. Inaczej rozkłada akcenty, straszy w trochę odmienny sposób. I choć zachłysnęliśmy się tymi dziełami gdzieś po roku dwutysięcznym kiedy to triumfalnie przez nasze ekrany kroczyły “Krąg”, “Shutter - Widmo” czy inne “Oko”, to wydaje się, że po dekadzie ten trend jakby nieco osłabł. Albo znudziło nam się bać długowłosych niewiast. W każdym razie horrory azjatyckie cały czas powstają, a “Słudzy diabła” są tego potwierdzeniem.
W pewnej rodzinie, w której najwyraźniej się nie przelewa, umiera matka. Po pogrzebie, ojciec wyjeżdża by zarobić nieco grosza, a w domu zostaje jego najstarsza córka oraz trzech synów i babka. Wkrótce zaczynają widzieć dziwną zjawę, a na światło dzienne wychodzą tajemnice z przeszłości rodziców. Ich życie jest zagrożone.
“Słudzy diabła” mogą pochwalić się całkiem niezłą opowieścią. To co początkowo wydaje się prostą historyjką o duchu, z czasem nabiera coraz to nowego wymiaru, a scenarzysta odsłania kolejne karty, modyfikując opowiadaną historię. I wychodzi to naprawdę fajnie. Najpierw wydaje się, że mamy tu do czynienia z lokalnym zabobonem. Potem okazuje się, że w grę może wchodzić jakiś rodzaj czarnej magii. W końcu dowiadujemy się o pewnej sekcie i jej mrocznych uczynkach, które potrafią leczyć z niepłodności. Nie chcę tu za dużo zdradzać, ale pragnę zaznaczyć, że ta opowieść dość mocno z czasem ewoluuje i z klasycznego straszaka o jakiejś tam zjawie, zmienia się w azjatycką noc żywych trupów. I kurde, to działa. Szybko wciągnąłem się w opowiadaną historię i byłem ciekaw jak to się zakończy. Szczególnie, że i sposób przedstawienia fabuły, choć momentami idzie na skróty, trzyma jako tako solidny poziom.
Tak samo jak atmosfera, która budowana jest przez kameralne lokacje, całkiem klimatyczne ujęcia i grozę, która nie opiera się tylko na jump scare’ach lub scenach z duchem. Czasem jest subtelnie. Ot coś tam mignie w tle lub zamajaczy w mroku. Innym razem dostaniemy zjawę podaną wprost przed obiektywem kamery. Jest tu także kilka pobocznych postaci, które odgrywają istotną rolę w odkrywaniu kolejnych faktów i pomagają poszczególnym elementom wskoczyć na swoje miejsce. W tej całej metafizycznej grozie znajdzie się także nieco brutalniejszy moment, kiedy to np. jedna z postaci ginie pod kołami ciężarówki. Nie mogę powiedzieć by twórcy zaserwowali nam tu jednowymiarowy film. Zarówno pod względem rozwoju scenariusza jak i prób straszenia widza.
Widać jednak, że budżet filmu nie był szczególnie wygórowany, choć i tak uważam, że efekt końcowy wypadł całkiem nieźle. Aktorsko jest przeciętnie. Niby poszczególne postaci odegrane są w miarę prawidłowo, ale nie ma co liczyć na jakieś spektakularne występy. Niby wióry nie lecą, jednak czasem jakiś sęk się trafi. Efekty specjalne są raczej skromne, ale może dzięki temu robią całkiem przyjemne wrażenia. Czasem to zasługa odpowiedniego montażu, za czasem ten sam montaż nieco je psuje. Różnie z tym bywa.
Nie mogę jednak powiedzieć, by “Słudzy diabła” mnie zawiedli. Scenariusz przypadł mi do gustu i z zainteresowaniem śledziłem jego rozwój. Bohaterowie nie byli mi obojętni, a kilka scen robi całkiem przyjemne wrażenie. Nie powiem bym się czegoś bał lub przestraszył, ale jest to produkcja, która potrafi momentami wykreować całkiem przyjemny i gęsty klimacik. Szczególnie w scenach gdy dowiadujemy się pewnych faktów z przeszłości rodziców naszych bohaterów lub gdy pod ich domem staje kilkadziesiąt postaci. Jest dobrze.