Blair Witch
Tytuł oryginalny: Blair Witch
Producent: Bloober Team
Wydawca: CDP
Premiera na świecie: 30 sierpnia 2019
Premiera w Polsce: 30 sierpnia 2019

Wydaje się, że Bloober Team znalazł sobie niszę. Po eksperymentach z różnymi gatunkami gier z lepszymi i gorszymi wynikami, od pewnego czasu skutecznie utrzymuje kurs na horror. Obiecującą jaskółką było już wydane w 2016 roku bardzo dobre “Layers of Fear”. Potem ukazał się “Observer” i “Layers of Fear 2”. Następnie ni z tego ni z owego podczas E3 w 2019 roku pokazany zostaje zwiastun “Blair Witch”. Bach. Polskie studio zdobyło kawał konkretnej licencji i w tajemnicy pracowało nad grą w oparciu o znane uniwersum. Do premiery pozostają trochę ponad dwa miesiące. Zaskoczenie było spore.
Jaki jest “Blair Witch” każdy widzi. Musi być czarownica (choć wspomniana) i musi być las. Pozostaje kwestia ram czasowych. Swego czasu, w okolicach roku 2000 ukazała się już trylogia bazująca na historii znanej z filmu. Tam twórcy zdecydowali się cofnąć w czasie i z każdą kolejną częścią cofali się coraz dalej. Polska ekipa wybrała inne rozwiązanie. Otóż akcję swojej gry również osadzili w przeszłości, ale bardziej współczesnej. Przenosimy się do roku 1996 i wcielając się w byłego policjanta, który dołącza do akcji poszukiwawczej zaginionego chłopca, wkraczamy do pełnego tajemnic lasu Black Hills. Naszym towarzyszem będzie pies Bullet. Wkrótce okaże się, że leśna gęstwina kryje w sobie mroczne tajemnice.
Gdy zacząłem grać w “Blair Witch” mieliśmy już ogłoszony stan pandemii i zakaz wejścia do parków i lasów. Tak sobie spacerując wśród wirtualnych drzew pomyślałem, że to w sumie dobra gra na takie okoliczności. Zawsze to jakieś obcowanie z naturą, choć bardziej przypomina lizanie słodyczy przez szklaną witrynę. Trzeba przyznać, że las prezentuje się całkiem przyzwoicie, choć jego struktura jest mocno ograniczona. Powiedziałbym nawet, że korytarzowa. Mało tu otwartych przestrzeni, a te które się trafią nie są szczególnie rozległe. Owszem, czasem możemy pójść kilka kroków w lewo lub w prawo, ale raczej wcześniej niż później trafimy na ścianę.
Istotnym elementem rozgrywki jest towarzyszący nam pies. Czasem pomoże odnaleźć jakiś przedmiot. Czasem wskaże kierunek, w którym powinniśmy się udać by posunąć fabułę dalej. Warto go obserwować. Podczas walki wskaże kierunek, z którego nadciąga przeciwnik. Ale zapomnijcie o strzelaniu i pościgach. Biegać czasem będziemy, ale sama walka ogranicza się do celowania latarką. Światło wystarczy by pokonać wroga, a broni palnej bądź nawet białej nie uświadczymy.
Osadzenie fabuły w połowie lat dziewięćdziesiątych nieźle pasuje do tego, co widzieliśmy w filmowym “Blair Witch Project”, który w sumie miał swoją premierę w 1999 roku. Nasz bohater ma do dyspozycji radio przez które kontaktuje się z zaangażowanym w poszukiwania szeryfem (i nie tylko) oraz komórkę, z której kontaktuje się ze swoją partnerką. Gdy jest poza zasięgiem dostaje smsy. Czasem krótkie wiadomości tekstowe dostajemy też z nieznanego numeru, a ich treść pomaga popchnąć fabułę lub odkryć jakiś sekret. Do dyspozycji mamy też kamerę. Sprzęt pomaga nam w eksploracji dzięki trybowi noktowizji, ale jest też istotnym elementem rozgrywki. Otóż w lesie odnajdziemy kasety, które dzięki możliwości przewijania i zatrzymywania w odpowiednich momentach, pozwalają manipulować otoczeniem.
Nie brakuje też kilku smaczków, które bezpośrednio nawiązują do filmu. Jest chata w środku lasu. Są charakterystyczne chochoły z patyków. Są zdjęcia ekipy stylizowane na scenę w jakiej ostatni raz widzieliśmy filmowego Mike’a (tą, kiedy stoi w rogu piwnicy twarzą do ściany). Są odciski dłoni dzieci na ścianach.
Sama rozgrywka w dużej części polega na błądzeniu po lesie i odnajdywaniu elementów, które popchną fabułę dalej. Nie mamy mapy ani kompasu. Na szczęście jest Bullet, który nie raz wskaże nam drogę. Na lokacje w grze nie składa się tylko las, ale również kilka charakterystycznych miejscówek, w których przyjdzie nam rozwiązać kilka zagadek. Te nie należą do najtrudniejszych i nie kojarzę żadnego momentu, który nastręczyłby mi jakichkolwiek trudności. Im bliżej końca, twórcy zarzucają nas coraz większą ilością psychodelicznych motywów. Gdy odnajdziemy chatę w lesie, znajdziemy tam wiele chwytów, które przywodzą na myśl “Layers of Fear”. Niekończące się korytarze, zmieniające się otoczenie gdy nie patrzymy i tym podobne smaczki, nieźle podbijają atmosferę zagrożenia i skutecznie generują odrealniony klimat.
Fabularnie jest przeciętnie. Dużo ogranych schematów i przewidywalnych chwytów, ale całość trzyma się jako tako i stara się opowiedzieć jakąś historię, która może nie porywa, ale w sumie też szczególnie nie zawodzi. Choć też nie zaskakuje. Gorzej, że dla urozmaicenia opowiadanej historii, poznajemy też przeszłość głównego bohatera. Powiedzmy, że gość nie miał szczęścia, a z taką przeszłością i nadwyrężoną psychiką, samotne zapuszczanie się do lasu to ostania z polecanych rozrywek. Ale kto wariatowi zabroni?
Z atmosferą grozy też jest przeciętnie. Niby grając w słuchawkach wzdrygnąłem się ze dwa razy, ale potem powtarzalność tych samych motywów już tak nie bawi. Choć przyznam, że momentami jest klimatycznie, a atmosfera potrafi przyjemnie zgęstnieć.
“Blair Witch” jest grą, w którą grało mi się całkiem przyjemnie. Zaznaczam jednak, że ja lubię “Blair Witch Project” i błądzenie po lesie, które nie wszystkim przypadnie do gustu. Jeśli oczekujesz walki, potworów i szybkiej akcji, to recenzowana gra jest złym kierunkiem. Jeśli natomiast masz ochotę pokręcić się trochę wśród drzew, przeżyć kilka psychodelicznych sekwencji i odszukać kilka związanych z tytułowym uniwersum smaczków, być może będziesz bawić się przynajmniej tak dobrze jak ja. Nie wszystko tu zagrało, ale efekt końcowy uznaję za satysfakcjonujący. I fajnie, że jedno przejście gry nie odsłania wszystkich tajemnic. Przyzwoita produkcja.