Saw: The Video Game
Tytuł oryginalny: Saw: The Video Game
Producent: Zombie Inc.
Wydawca: Konami
Premiera na świecie: 23 października 2009
Premiera w Polsce: kwiecień 2010

Piła z filmu, który pojawił się praktycznie z nikąd, przerodziła się w serię liczącą dziś już sześć części. Co rok to nowy festiwal ohydy i makabry, a pieniądze do producentów płyną. Nad jakością kolejnych części można by dyskutować, ale nie da się ukryć, że tendencja jest zdecydowanie spadkowa.
Jednak skoro pomysł jest nadal chwytliwy to warto wycisnąć z niego jak najwięcej. Widać ludzie trzymający w rękach „ząbkowaną” licencję doszli do takiego samego wniosku i tak narodził się pomysł stworzenia gry. A za tę odpowiedzialna jest firma Konami, pod której skrzydłami powstawała wielce zasłużona dla wirtualnego horroru seria Silent Hill.
Fabuła osadzona została między pierwszą, a drugą częścią filmowego tasiemca. W roli głównej występuje detektyw Tapp, którego mogliśmy też oglądać w epizodycznej roli na dużym ekranie. Tutaj ogarnięty manią schwytania Jigsawa trafia w końcu do jego gry. Biorąc pod uwagę, że budzi się w jednej z łazienek, dawno opuszczonego szpitala psychiatrycznego, a na głowie ma jedną z zabawek głównego psychopaty, raczej nie zaliczy tego poranka do najlepszych. Ale uwolnienie się z pułapki to dopiero początek, długiej drogi, jaka czeka na niego za progiem pomieszczenia. Zabawa dopiero się rozpoczyna.
Sama gra utrzymana jest w konwencji przygodówki TPP z odpowiednio gęstym klimatem. Rozgrywka skupia się na zwiedzaniu zrujnowanego zakładu psychiatrycznego i rozwiązywaniu łamigłówek. Oczywiście od czasu do czasu przyjdzie też komuś główkę przekręcić.
Zagadki dzielą się na kilka powtarzających się typów, plus dwie trzy występujące tylko raz. I trzeba przyznać, że ten element wykonany jest najlepiej. Nie ważne czy chodzi o ułożenie kilku okręgów z kawałkami rur, tak żeby łączyły się w jedną całość, czy ułożenie ścieżki przepływu prądu, aby włączyć wszystkie bezpieczniki, czy chociażby ułożyć trybiki tak by ten pierwszy, co się kręcił uruchomił ten ostatni, co się kręcić w tej chwili nie chce. Łamigłówki pełnią istotną rolę i fajnie się je rozwiązuje. Choć muszę przyznać, ze z czasem brakuje jakiegoś urozmaicenia. Powtarzalność wyzwań trochę męczy i coraz większy poziom trudności na niewiele tu się zda. Najróżnorodniejsze są te polegające na odkryciu kodów do zaszyfrowanych kłódek. Już na samym początku trafiamy na taką i dopiero spojrzenie w lustro pod odpowiednim kątem, ujawni prawidłową kombinację. Takich smaczków jest kilka i one świetnie pasują do klimatu oraz były jasnym punktem rozgrywki.
Poza tym, co chwilę trafiamy na inne pułapki lub innych uwięzionych. Wiele z tych pierwszych to popularne Quick Time Events. Jeśli nie zdążymy wcisnąć odpowiednio szybko wskazanego przycisku, to najczęściej wzrost naszego bohatera skróci się o głowę. Przeciwnicy atakują nas gołymi pięściami lub wszelkiego rodzaju bronią, jaka tylko wpadnie im w ręce, począwszy od skalpeli na koktajlach mołotowa lub kiju baseballowym nabijanym gwoździami kończąc. Jednocześnie wielu z nich ma na sobie nierozbrojone jeszcze pułapki w związku, z czym nawet po ich wyeliminowaniu warto poczekać, aż mechanizm zrobi swoje. Szkoda tylko, że sama walka w Saw nie stawia przed graczem większego wyzwania. Co prawda szpital obfituje we wszelkiego rodzaju broń, którą możemy wykorzystać, ale najskuteczniejsze okazują się gołe pięści. Choć zadają najmniejsze obrażenia, to jednak szybkość zadawania ciosów w zupełności to wynagradza. Z drugiej strony taki kij baseballowy bardzo destrukcyjnie działa na przeciwnika, ale czas potrzeby na zamach jest na tyle długi, że oponent bez broni zdoła zaprezentować kilka bokserskich ruchów. Od święta znajdziemy także rewolwer, który w odpowiedni szybki sposób usadzi na miejscu wszystkich wrogo do nas nastawionych.
Od strony graficznej mamy do czynienia z trzecią odsłoną Unreal Engine. Dodam, że nie do końca wykorzystaną. O ile otoczenie prezentuje się całkiem (nie)przyjemnie, tak już modele postaci są takie sobie. Animacja mogłaby być dużo lepsza, a wrogowie i bohater bardziej szczegółowi. Szczególnie, że tego ostatniego oglądamy przez całą grę. Także kamera czasami potrafi się tak ustawić, że nie widzimy np. deski, po której mamy przejść. Mimo wszystko, producentowi udało się zbudować odpowiednio ciężki klimat.
A ten naprawdę może się spodobać. Sama lokacja idealnie pasuje do horroru i została strasznie oddana. W tym dobrym dla straszenia znaczeniu. Wszystko jest potęgowane przez świetną muzykę, a pewien motyw jeszcze długo po skończeniu gry chodził mi po głowie. Jak już jestem przy dźwięku to wspomnę, że głosu Jigsaw’owi udzielił sam Tobin Bell, którego wszyscy fani filmowego pierwowzoru doskonale znają. To on w końcu gra głównego złego w filmie, więc jego pojawienie się w grze dodaje kilka punktów tej ostatniej. I co tu dużo mówić. Wypadł świetnie i za każdym razem, gdy słyszymy jego głos, wiadomo dokładnie, w co gramy.
Co się może nie podobać, to liniowość rozgrywki oraz pewna toporność sterowania. Przez cały czas idziemy jak po sznurku. Jeśli nawet przez chwilę wydaje się, że trafiliśmy na jakieś rozgałęzienie to wkrótce okaże się, że to tylko złudzenie. A jeśli chodzi o sterowanie, to czasem daje się ono we znaki, gdy mamy przejść po desce nad jakąś przepaścią, lub w zagadkach, w którym przesuwamy jakieś elementy. Wszystko to wykonujemy ruchami myszki, która czasem działa dosyć opieszale.
Podsumowując, gra nie jest jakimś arcydziełem, ale zagrać można. W szczególności fani filmowej Piły powinni rzucić okiem na tę pozycję, ponieważ znajdą tutaj sporo odniesień do znanej z kina serii. Jest sporo błędów i w pewnym momencie wkrada się nieco nudy, ale tytuł wybija się ponad przeciętność. Osobiście oceniam grę na siedem, ale osoby nie przepadające za „misją” Jigsawa, mogą sobie odjąć pół punkta.
Screeny do gry, zostały zaczerpnięte z serwisu gry-online.pl
Jednak skoro pomysł jest nadal chwytliwy to warto wycisnąć z niego jak najwięcej. Widać ludzie trzymający w rękach „ząbkowaną” licencję doszli do takiego samego wniosku i tak narodził się pomysł stworzenia gry. A za tę odpowiedzialna jest firma Konami, pod której skrzydłami powstawała wielce zasłużona dla wirtualnego horroru seria Silent Hill.
Fabuła osadzona została między pierwszą, a drugą częścią filmowego tasiemca. W roli głównej występuje detektyw Tapp, którego mogliśmy też oglądać w epizodycznej roli na dużym ekranie. Tutaj ogarnięty manią schwytania Jigsawa trafia w końcu do jego gry. Biorąc pod uwagę, że budzi się w jednej z łazienek, dawno opuszczonego szpitala psychiatrycznego, a na głowie ma jedną z zabawek głównego psychopaty, raczej nie zaliczy tego poranka do najlepszych. Ale uwolnienie się z pułapki to dopiero początek, długiej drogi, jaka czeka na niego za progiem pomieszczenia. Zabawa dopiero się rozpoczyna.
Sama gra utrzymana jest w konwencji przygodówki TPP z odpowiednio gęstym klimatem. Rozgrywka skupia się na zwiedzaniu zrujnowanego zakładu psychiatrycznego i rozwiązywaniu łamigłówek. Oczywiście od czasu do czasu przyjdzie też komuś główkę przekręcić.
Zagadki dzielą się na kilka powtarzających się typów, plus dwie trzy występujące tylko raz. I trzeba przyznać, że ten element wykonany jest najlepiej. Nie ważne czy chodzi o ułożenie kilku okręgów z kawałkami rur, tak żeby łączyły się w jedną całość, czy ułożenie ścieżki przepływu prądu, aby włączyć wszystkie bezpieczniki, czy chociażby ułożyć trybiki tak by ten pierwszy, co się kręcił uruchomił ten ostatni, co się kręcić w tej chwili nie chce. Łamigłówki pełnią istotną rolę i fajnie się je rozwiązuje. Choć muszę przyznać, ze z czasem brakuje jakiegoś urozmaicenia. Powtarzalność wyzwań trochę męczy i coraz większy poziom trudności na niewiele tu się zda. Najróżnorodniejsze są te polegające na odkryciu kodów do zaszyfrowanych kłódek. Już na samym początku trafiamy na taką i dopiero spojrzenie w lustro pod odpowiednim kątem, ujawni prawidłową kombinację. Takich smaczków jest kilka i one świetnie pasują do klimatu oraz były jasnym punktem rozgrywki.
Poza tym, co chwilę trafiamy na inne pułapki lub innych uwięzionych. Wiele z tych pierwszych to popularne Quick Time Events. Jeśli nie zdążymy wcisnąć odpowiednio szybko wskazanego przycisku, to najczęściej wzrost naszego bohatera skróci się o głowę. Przeciwnicy atakują nas gołymi pięściami lub wszelkiego rodzaju bronią, jaka tylko wpadnie im w ręce, począwszy od skalpeli na koktajlach mołotowa lub kiju baseballowym nabijanym gwoździami kończąc. Jednocześnie wielu z nich ma na sobie nierozbrojone jeszcze pułapki w związku, z czym nawet po ich wyeliminowaniu warto poczekać, aż mechanizm zrobi swoje. Szkoda tylko, że sama walka w Saw nie stawia przed graczem większego wyzwania. Co prawda szpital obfituje we wszelkiego rodzaju broń, którą możemy wykorzystać, ale najskuteczniejsze okazują się gołe pięści. Choć zadają najmniejsze obrażenia, to jednak szybkość zadawania ciosów w zupełności to wynagradza. Z drugiej strony taki kij baseballowy bardzo destrukcyjnie działa na przeciwnika, ale czas potrzeby na zamach jest na tyle długi, że oponent bez broni zdoła zaprezentować kilka bokserskich ruchów. Od święta znajdziemy także rewolwer, który w odpowiedni szybki sposób usadzi na miejscu wszystkich wrogo do nas nastawionych.
Od strony graficznej mamy do czynienia z trzecią odsłoną Unreal Engine. Dodam, że nie do końca wykorzystaną. O ile otoczenie prezentuje się całkiem (nie)przyjemnie, tak już modele postaci są takie sobie. Animacja mogłaby być dużo lepsza, a wrogowie i bohater bardziej szczegółowi. Szczególnie, że tego ostatniego oglądamy przez całą grę. Także kamera czasami potrafi się tak ustawić, że nie widzimy np. deski, po której mamy przejść. Mimo wszystko, producentowi udało się zbudować odpowiednio ciężki klimat.
A ten naprawdę może się spodobać. Sama lokacja idealnie pasuje do horroru i została strasznie oddana. W tym dobrym dla straszenia znaczeniu. Wszystko jest potęgowane przez świetną muzykę, a pewien motyw jeszcze długo po skończeniu gry chodził mi po głowie. Jak już jestem przy dźwięku to wspomnę, że głosu Jigsaw’owi udzielił sam Tobin Bell, którego wszyscy fani filmowego pierwowzoru doskonale znają. To on w końcu gra głównego złego w filmie, więc jego pojawienie się w grze dodaje kilka punktów tej ostatniej. I co tu dużo mówić. Wypadł świetnie i za każdym razem, gdy słyszymy jego głos, wiadomo dokładnie, w co gramy.
Co się może nie podobać, to liniowość rozgrywki oraz pewna toporność sterowania. Przez cały czas idziemy jak po sznurku. Jeśli nawet przez chwilę wydaje się, że trafiliśmy na jakieś rozgałęzienie to wkrótce okaże się, że to tylko złudzenie. A jeśli chodzi o sterowanie, to czasem daje się ono we znaki, gdy mamy przejść po desce nad jakąś przepaścią, lub w zagadkach, w którym przesuwamy jakieś elementy. Wszystko to wykonujemy ruchami myszki, która czasem działa dosyć opieszale.
Podsumowując, gra nie jest jakimś arcydziełem, ale zagrać można. W szczególności fani filmowej Piły powinni rzucić okiem na tę pozycję, ponieważ znajdą tutaj sporo odniesień do znanej z kina serii. Jest sporo błędów i w pewnym momencie wkrada się nieco nudy, ale tytuł wybija się ponad przeciętność. Osobiście oceniam grę na siedem, ale osoby nie przepadające za „misją” Jigsawa, mogą sobie odjąć pół punkta.
Screeny do gry, zostały zaczerpnięte z serwisu gry-online.pl