Joe’s Diner
Tytuł oryginalny: Joe’s Diner
Producent: Visual Imagination Software
Wydawca:
Premiera na świecie: 31.03.2015
Premiera w Polsce:

Jeśli ktoś marzy o zostaniu sprzątaczem, to “Joe’s Diner” wydaje się dla niego ciekawym tytułem. W końcu nie robimy tutaj nic, poza zbieranie resztek po posiłkach. Tyle że nocą. A no i staramy się jeszcze o zachowanie ciszy.
Tytułowa knajpa wybudowana została na starym indiańskim cmentarzu. Spoczywają na nim dwaj wodzowie, którzy nie przepadali za sobą za życia, a i po śmierci ich konflikt wcale nie wygasł. Jeden pragnie wiecznego spokoju, a drugi stara się robić wszystko by tego nie zaznał. Pośrodku tych knowań znajduje się gracz.
Tak, gra polega na sprzątaniu na nocnej zmianie. Nasze główne zadanie to zebrać tych parę pozostałych tacek, butelek oraz resztek i wyrzucić je do kosza. Żeby nie było tak łatwo, jeden z wodzów włącza nam różne hałasujące urządzenia, aby obudzić swoje wroga. Gdy ten się ocknie przegrywamy. Gdy nie zdążymy zebrać wszystkich resztek w wyznaczonym czasie, też przegrywamy.
I tak latamy między stolikami wyłączając wszelkie lodówki, suszarki, radia, telefony czy inne budziki. Na raz możemy wziąć w ręce tylko jeden przedmiot, a te za każdym razem rozmieszone są losowo. Urządzenia również uruchamiają się losowo, więc jak masz pecha i dużo resztek będzie na końcu sali lub wiele dźwięków będzie się dobywało z zaplecza, wyrobienie się w czasie nie będzie łatwe. Szczególnie, że z czasem poziom trudności rośnie i na podłodze zaczną się walać szeleszczące po nadepnięciu paczki chipsów, gumowe kaczuszki czy łapki na myszy. A to wszystko generuje hałas. I żeby nie było za łatwo to nie widzimy czasu jaki nam pozostał, a pojawieniu się wodza towarzyszy narastający dźwięk jakby burzy, który z czasem właściwe zagłusza wszelkie inne odgłosy. Rozumiesz. W grze opierającej się na nasłuchiwaniu jesteśmy zagłuszani. Cóż za genialny pomysł.
No dobra, a co tu straszy? Nic. Gra jest pozycjonowana trochę jako przygodówka, a trochę jako horror. Przygodówka to z niej żadna bo nie ma zagadek, fabuły, ani eksploracji. Horror też nie najlepszy bo nic tu nie straszy. Owszem napięcie trochę niekiedy rośnie, ale wynika to z presji czasu. Akcja dzieje się w nocy i drogę oświetlamy sobie latarką, ale nie ma to nic wspólnego ze straszeniem. Duch indianina? Nie ma czego się bać.
“Joe’s Diner” to gra oparta o banalną pętlę, którą musimy powtórzyć 30 razy, bo tyle jest rund. Ani to wciągające, ani ładne, ani angażujące. Daje zabawę może przez dziesięć minut. Szkoda czasu.