Płoń wiedźmo, płoń
Tytuł oryginalny: Burn Whith Burn
Autor: Abraham Merritt
Wydawca: Dobre Historie 2013
Rok powstania:

Książka polecana przez Stephena Kinga, a i sam H.P. Lovecraft nie szczędził słów uznania autorowi. Czy można oczekiwać lepszej rekomendacji? „Płoń wiedźmo, płoń” to jednak książka, która ma swoje lata na karku, a z takimi leciwymi powieściami czas obchodzi się różnie.
Z tą obszedł się dość łagodnie, ale nie da się ukryć, że kilka elementów wyraźnie nadgryzł. Historia kręci się wokół tajemniczych zgonów, a ich sprawę śledzi pewien lekarz. Wkrótce okaże się, że narzędziem zbrodni są żywe lalki. Zabójcze zabawki są niezwykle dokładnie wykonane, a za ich powstaniem kryje się tajemnicza lalkarka. Bohater musi stawić jej czoła, co jak łatwo się domyśleć, nie będzie łatwe.
To, co urzeka w tej powieści to klasyczny klimat i motyw wykorzystania zabójczych zabawek. Wiedźma jest bezwzględna i bez skrupułów wykorzystuje swoją wiedzę oraz umiejętności do własnych celów. Lalki działają z zabójczą precyzją, a w ich współudział i sam fakt istnienia, początkowo trudno uwierzyć. Nad całością unosi się delikatna atmosfera kryminału z obowiązkową zagadkową zbrodnią i śledztwem na czele. Nie brakuje nawet mafii.
I niby wszystko ładnie pięknie, ale główny bohater potrafi wkurzyć. Jego postępowanie, ciągła niewiara w to, czego doświadcza i uparte próby wyjaśnienia wszystkiego jak nie zjawiskiem naturalnym to jakiś psychologicznym trikiem sprawia, że czytelnik wcześniej lub później poczuje irytację i zmęczenie. Sama fabuła też nie wciągnęła mnie jakoś szczególnie, choć w kilku momentach poczułem pewne zaciekawienie. Szczególnie początek jest intrygujący i ciekawy i jeśli przypadnie komuś do gustu, to dalej poleci się siłą rozpędu.
W efekcie „Płoń wiedźmo, płoń” jest książką, która powinna przypaść do gustu czytelnikom lubiącym klasyczne powieści. Jeżeli zaczytujecie się w starych horrorach to i w tej pozycji znajdziecie sporo dla siebie. Choćby charakterystyczny klimat i echa epoki. No i mordercze lalki, które są tutaj najjaśniejszym punktem. Życie uprzykrzy wam tylko główny bohater, ale i ten miewa lepsze momenty, więc da się przez to przebrnąć. Warto sprawdzić i samemu się przekonać, czy literatura Abrahama Merritta przypadnie wam do gustu. Ja bawiłem się dobrze, ale jestem daleki od zachwytów.
Z tą obszedł się dość łagodnie, ale nie da się ukryć, że kilka elementów wyraźnie nadgryzł. Historia kręci się wokół tajemniczych zgonów, a ich sprawę śledzi pewien lekarz. Wkrótce okaże się, że narzędziem zbrodni są żywe lalki. Zabójcze zabawki są niezwykle dokładnie wykonane, a za ich powstaniem kryje się tajemnicza lalkarka. Bohater musi stawić jej czoła, co jak łatwo się domyśleć, nie będzie łatwe.
To, co urzeka w tej powieści to klasyczny klimat i motyw wykorzystania zabójczych zabawek. Wiedźma jest bezwzględna i bez skrupułów wykorzystuje swoją wiedzę oraz umiejętności do własnych celów. Lalki działają z zabójczą precyzją, a w ich współudział i sam fakt istnienia, początkowo trudno uwierzyć. Nad całością unosi się delikatna atmosfera kryminału z obowiązkową zagadkową zbrodnią i śledztwem na czele. Nie brakuje nawet mafii.
I niby wszystko ładnie pięknie, ale główny bohater potrafi wkurzyć. Jego postępowanie, ciągła niewiara w to, czego doświadcza i uparte próby wyjaśnienia wszystkiego jak nie zjawiskiem naturalnym to jakiś psychologicznym trikiem sprawia, że czytelnik wcześniej lub później poczuje irytację i zmęczenie. Sama fabuła też nie wciągnęła mnie jakoś szczególnie, choć w kilku momentach poczułem pewne zaciekawienie. Szczególnie początek jest intrygujący i ciekawy i jeśli przypadnie komuś do gustu, to dalej poleci się siłą rozpędu.
W efekcie „Płoń wiedźmo, płoń” jest książką, która powinna przypaść do gustu czytelnikom lubiącym klasyczne powieści. Jeżeli zaczytujecie się w starych horrorach to i w tej pozycji znajdziecie sporo dla siebie. Choćby charakterystyczny klimat i echa epoki. No i mordercze lalki, które są tutaj najjaśniejszym punktem. Życie uprzykrzy wam tylko główny bohater, ale i ten miewa lepsze momenty, więc da się przez to przebrnąć. Warto sprawdzić i samemu się przekonać, czy literatura Abrahama Merritta przypadnie wam do gustu. Ja bawiłem się dobrze, ale jestem daleki od zachwytów.
GORE
2
STRACH
3
OCENA
6