Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści
Tytuł oryginalny: Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści
Autor: H.P. Lovecraft
Wydawca: Vesper 2012
Rok powstania: 2012

Nie da się ukryć, że H.P Lovecraft jest dziś jednym z mistrzów grozy, którym nie tylko udało się przetrwać w świadomości czytelników przez ponad sto lat, ale i zainspirować (a nawet inspirować nadal) kolejne pokolenia pisarzy. A to już nie taka łatwa sztuka. I choćby dlatego warto zapoznać się z jego twórczością. Na polskim rynku nie ma z tym większej trudności, bo nie jeden wydawca sięgał po twórczość samotnika z Providence, ale żaden nie zrobił tego tak jak wydawnictwo Vesper publikując tomiszcze zatytułowane “Zgroza w Dunwich”. A znajdziemy w nim piętnaście klasycznych opowiadań, które w doskonały sposób przedstawiają twórczość ich autora.
“Dagon” - pewien samotny jegomość na tajemniczym opustoszałym lądzie i znalezisko, które nim wstrząśnie. Zgroza z głębin. “Ustalenia dotyczące zmarłego Arthura Jermyna i jego rodu” - podróże kształcą, a te do Afryki mogą najwyraźniej przynieść coś jeszcze. Tytułowy bohater pozna pewną tajemnicę, której zapewne wolałby nigdy nie odkryć. Zgroza z przeszłości. “Wyrzutek” - odosobnienie to niewesoła sytuacja. Nawet jeśli otaczają człowieka zamkowe mury. Chociaż bohater może wyjść poza nie to coś szybko sprowadza go z powrotem. Wkrótce dowie się o sobie czegoś zaskakującego. Zgroza punktu widzenia. “Muzyka Ericha Zanna” - to przypadek pewnego muzyka niemowy, który urzeka swojego sąsiada dźwiękami wydawanymi ze swojej wioli. Zaintrygowany słuchacz odkryje coś niesamowitego. Zgroza zza okna. “Szczury w murach” - czasami lepiej nie znać historii swojego rodu. Szczególnie, jeżeli krążą o nim liczne mrożące krew w żyłach historie. Zgroza z piwnicy. “Święto” - pojawia się Necronomicon. Jest Arkham. Jest uniwersytet Miskatonic. I wreszcie jest tajemnicze miasto oraz… dobra, zostańmy przy określeniu święto. Zgroza podczas święta. “Zew Cthulhu” - na świecie coś się wydarzyło. Coś powstało z głębi oceanu, a wie o tym pewien ocalony marynarz i tajemnicza sekta. Zgroza z głębin. “Przypadek Charlesa Dextera Warda” - czyli zafascynowanie młodego człowieka swoim przodkiem, co pchnie go w kierunku tajemniczych odkryć. Zgroza eksperymentów. “Kolor z innego wszechświata” - skała z kosmosu niesie ze sobą śmiertelne zagrożenie. Dziwna barwa i świecący nocą kamień to dopiero początek koszmaru. Zgroza koloru. “Zgroza w Dunwich” - niezwykłe rytuały, mroczne istoty i plugawa magia na każdym kroku. Dunwich to zdecydowanie nie miejsce do zamieszkania. Zgroza z Dunwich. “Szepczący w ciemności” - osamotniony mieszkaniec gdzieś na odludziu i dziwne istoty, które go terroryzują. Istoty, które gdyby chciały, mogłyby władać światem. Zgroza szczypiec. “W górach szaleństwa” - wyprawa na Antarktydę i odkrycie prastarych istot i pozostałości po nich. Mroźna zgroza. “Widmo nad Innsmouth” - zapadłe portowe miasteczko opanowane przez tajemniczy kult Dagona. Zgroza z morza. “Cień spoza czasu” - amnezja to nie łatwa sprawa. Szczególnie kiedy człowiek nagle się zmienia, przez pięć lat zaczyna jeździć po świecie, a potem zapomina, co przez ten okres czasu robił. Jeszcze gorzej, jak sobie przypomni. Zgroza z niepamięci. “Nawiedziciel mroku” - śmierć nie zawsze jest oczywista. I nawet jak wszyscy stwierdzą, że jej przyczyną było uderzenie pioruna, to czy musiało tak być naprawdę. Zgroza z nieba.
Wybór tekstów jest perfekcyjny i właściwie pokazuje w całej doskonałości mitologię stworzoną przez Lovecrafta. A tę można kochać lub nie. Ja jestem pierwszym typem czytelnika, i jego twórczość przygarniam całym dobrodziejstwem inwentarza. Starożytni przedwieczni, istoty z kosmosu zamieszkujące Ziemię na długo przed pojawieniem się na niej ludzi, zakazane księgi, plugawe kulty, diabły i morskie potwory. To wszystko opisane w charakterystyczny i unikatowy dla autora sposób, pełen nieopisanej grozy, starodawnych zwrotów i z kulturą słowa, której ze świecą szukać we współczesnej literaturze. Ale to jest też wyraźny ślad epoki, w której powstawały teksty i panujących wtedy przekonań. Koniec dziewiętnastego i początek dwudziestego wieku to gwałtowny rozwój nauki i przemysłu. Świat nagle stał się mniejszy i mniej tajemniczy. Ludzie nie bali się odkrywać nowych miejsc i przekraczać kolejnych granic. Tak jak bohaterowie tych opowiadań, względem których można wyprowadzić pewien schemat i będzie on pasował w większości przypadków. Ale nie jest to bynajmniej zarzut. Raczej pewien stały element fabuły, dzięki któremu wiemy, że bohater, którego losy właśnie śledzimy, nie wycofa się i nie ucieknie z podwiniętym ogonem.
Na osobny akapit zasługuje samo wydanie, które już na pierwszy rzut oka potwierdza, że nikt tutaj nie poszedł na łatwiznę. Prawie ośmiuset stronicowy tom, swoim rozmiarem trochę onieśmiela. Twarda oprawa (dostępne jest także wydanie w miękkiej), szata graficzna i trafiające się od czasu do czasu ilustracje utwierdzają w przekonaniu, że mamy tutaj do czynienia z czymś wyjątkowym. Warto podkreślić, że wybór tekstów, przekład i opracowanie to zasługa Macieja Płazy, który w ten sposób dostarcza nam świetnie przetłumaczone, pełne klimatu opowieści, jakich próżno szukać w innych polskich wydania Lovecrafta. Odpowiada on także za posłowie, w którym króciutko przestawia losy i przekonania autora, a także rzuca nowe światło na historie, które niedawno przeczytaliśmy. Jednym słowem mistrzostwo.
“Zgroza w Dunwich” to książka, której żaden fan twórczości Lovecrafta nie może sobie odpuścić. Jej brak na półce byłby w takim przypadku po prostu bluźnierstwem. Jest to też doskonały moment by wejść w mitologię samotnika z Providence, bo w jednym tomie dostajemy właściwie wszystko, co najlepsze w jego dziełach. I tylko od osobistych preferencji czytelnika zależy, czy przypadnie mu do gustu czy nie. Ja mogę tylko polecić i zachęcić do wkroczenia w świat grozy i plugawych istot sprzed eonów. Może i was urzeknie tak jak mnie.
“Dagon” - pewien samotny jegomość na tajemniczym opustoszałym lądzie i znalezisko, które nim wstrząśnie. Zgroza z głębin. “Ustalenia dotyczące zmarłego Arthura Jermyna i jego rodu” - podróże kształcą, a te do Afryki mogą najwyraźniej przynieść coś jeszcze. Tytułowy bohater pozna pewną tajemnicę, której zapewne wolałby nigdy nie odkryć. Zgroza z przeszłości. “Wyrzutek” - odosobnienie to niewesoła sytuacja. Nawet jeśli otaczają człowieka zamkowe mury. Chociaż bohater może wyjść poza nie to coś szybko sprowadza go z powrotem. Wkrótce dowie się o sobie czegoś zaskakującego. Zgroza punktu widzenia. “Muzyka Ericha Zanna” - to przypadek pewnego muzyka niemowy, który urzeka swojego sąsiada dźwiękami wydawanymi ze swojej wioli. Zaintrygowany słuchacz odkryje coś niesamowitego. Zgroza zza okna. “Szczury w murach” - czasami lepiej nie znać historii swojego rodu. Szczególnie, jeżeli krążą o nim liczne mrożące krew w żyłach historie. Zgroza z piwnicy. “Święto” - pojawia się Necronomicon. Jest Arkham. Jest uniwersytet Miskatonic. I wreszcie jest tajemnicze miasto oraz… dobra, zostańmy przy określeniu święto. Zgroza podczas święta. “Zew Cthulhu” - na świecie coś się wydarzyło. Coś powstało z głębi oceanu, a wie o tym pewien ocalony marynarz i tajemnicza sekta. Zgroza z głębin. “Przypadek Charlesa Dextera Warda” - czyli zafascynowanie młodego człowieka swoim przodkiem, co pchnie go w kierunku tajemniczych odkryć. Zgroza eksperymentów. “Kolor z innego wszechświata” - skała z kosmosu niesie ze sobą śmiertelne zagrożenie. Dziwna barwa i świecący nocą kamień to dopiero początek koszmaru. Zgroza koloru. “Zgroza w Dunwich” - niezwykłe rytuały, mroczne istoty i plugawa magia na każdym kroku. Dunwich to zdecydowanie nie miejsce do zamieszkania. Zgroza z Dunwich. “Szepczący w ciemności” - osamotniony mieszkaniec gdzieś na odludziu i dziwne istoty, które go terroryzują. Istoty, które gdyby chciały, mogłyby władać światem. Zgroza szczypiec. “W górach szaleństwa” - wyprawa na Antarktydę i odkrycie prastarych istot i pozostałości po nich. Mroźna zgroza. “Widmo nad Innsmouth” - zapadłe portowe miasteczko opanowane przez tajemniczy kult Dagona. Zgroza z morza. “Cień spoza czasu” - amnezja to nie łatwa sprawa. Szczególnie kiedy człowiek nagle się zmienia, przez pięć lat zaczyna jeździć po świecie, a potem zapomina, co przez ten okres czasu robił. Jeszcze gorzej, jak sobie przypomni. Zgroza z niepamięci. “Nawiedziciel mroku” - śmierć nie zawsze jest oczywista. I nawet jak wszyscy stwierdzą, że jej przyczyną było uderzenie pioruna, to czy musiało tak być naprawdę. Zgroza z nieba.
Wybór tekstów jest perfekcyjny i właściwie pokazuje w całej doskonałości mitologię stworzoną przez Lovecrafta. A tę można kochać lub nie. Ja jestem pierwszym typem czytelnika, i jego twórczość przygarniam całym dobrodziejstwem inwentarza. Starożytni przedwieczni, istoty z kosmosu zamieszkujące Ziemię na długo przed pojawieniem się na niej ludzi, zakazane księgi, plugawe kulty, diabły i morskie potwory. To wszystko opisane w charakterystyczny i unikatowy dla autora sposób, pełen nieopisanej grozy, starodawnych zwrotów i z kulturą słowa, której ze świecą szukać we współczesnej literaturze. Ale to jest też wyraźny ślad epoki, w której powstawały teksty i panujących wtedy przekonań. Koniec dziewiętnastego i początek dwudziestego wieku to gwałtowny rozwój nauki i przemysłu. Świat nagle stał się mniejszy i mniej tajemniczy. Ludzie nie bali się odkrywać nowych miejsc i przekraczać kolejnych granic. Tak jak bohaterowie tych opowiadań, względem których można wyprowadzić pewien schemat i będzie on pasował w większości przypadków. Ale nie jest to bynajmniej zarzut. Raczej pewien stały element fabuły, dzięki któremu wiemy, że bohater, którego losy właśnie śledzimy, nie wycofa się i nie ucieknie z podwiniętym ogonem.
Na osobny akapit zasługuje samo wydanie, które już na pierwszy rzut oka potwierdza, że nikt tutaj nie poszedł na łatwiznę. Prawie ośmiuset stronicowy tom, swoim rozmiarem trochę onieśmiela. Twarda oprawa (dostępne jest także wydanie w miękkiej), szata graficzna i trafiające się od czasu do czasu ilustracje utwierdzają w przekonaniu, że mamy tutaj do czynienia z czymś wyjątkowym. Warto podkreślić, że wybór tekstów, przekład i opracowanie to zasługa Macieja Płazy, który w ten sposób dostarcza nam świetnie przetłumaczone, pełne klimatu opowieści, jakich próżno szukać w innych polskich wydania Lovecrafta. Odpowiada on także za posłowie, w którym króciutko przestawia losy i przekonania autora, a także rzuca nowe światło na historie, które niedawno przeczytaliśmy. Jednym słowem mistrzostwo.
“Zgroza w Dunwich” to książka, której żaden fan twórczości Lovecrafta nie może sobie odpuścić. Jej brak na półce byłby w takim przypadku po prostu bluźnierstwem. Jest to też doskonały moment by wejść w mitologię samotnika z Providence, bo w jednym tomie dostajemy właściwie wszystko, co najlepsze w jego dziełach. I tylko od osobistych preferencji czytelnika zależy, czy przypadnie mu do gustu czy nie. Ja mogę tylko polecić i zachęcić do wkroczenia w świat grozy i plugawych istot sprzed eonów. Może i was urzeknie tak jak mnie.