Gehenna
Tytuł oryginalny: Gehenna
Autor: Piotr Straczyński
Wydawca: Dom Horroru 2018
Rok powstania: 2017

Seryjni mordercy są wszędzie. Taki wniosek możemy wyciągnąć z horrorów. Szczególnie im mniejsze miasteczko, im bardziej odludna okolica, tym większe prawdopodobieństwo trafienia na takiego zwyrodnialca. A jakie jest prawdopodobieństwo, że dwóch takich typów spotka się razem?
Seryjny morderca bardzo często niczym się nie wyróżnia. Doskonale wtapia się w otoczenie, zawsze mówi dzień dobry i na pierwszy, a nawet drugi rzut oka, wydaje się zupełnie normalny. Nawet nudny.
Paweł upatrzył sobie następną ofiarę. Grubego i samotnego miłośnika anime, który wydaje się łatwym celem. Układa plan i przystępuje do jego realizacji. Jego zdziwienie, gdy okaże się, że cel jest znanym policji kanibalem, który na swoim koncie ma już kilka ludzkich posiłków, a on sam ledwo uniknął wystąpienia w roli kolejnej potrawy jest prawie że bezgraniczne. Ale to wydarzenie otwiera przed nim nowe możliwości. Bo skoro organy ścigania szukają już jednego mordercy, to czemu by nie podpiąć się pod jego zbrodnie?
I tak rozpoczyna się festiwal makabry, a to co opisałem powyżej to tylko jeden z kilku zwrotów akcji, które będziemy mogli obserwować w tej książce. Jedne są lepsze, inne gorsze, ale generalnie całość jest w ogólnym zarysie przemyślana i nawet się zazębia.
“Gehenna” to druga po “Blasfemii” powieść z wydawnictwa Dom Horroru, która opatrzona jest znaczkiem Parental Advisory i 18+, co sugeruje krwawą i brutalną zawartość. I tak jest w istocie, choć trzeba sobie jasno powiedzieć, że pod względem gore jest ona klasę niżej niż wspomniany zbiór Ryana Hardinga. Może być to jednocześnie wadą jak i zaletą. Zależy od czytelnika. W każdym razie historia jaką opowiada nam Piotr Straczyński pełna jest solidnej dawki makabry, dość szczegółowych opisów morderstw i nawet pokaźnej ilości trupów. Wszystko opowiedziane na poważnie, bez elementów humorystycznych, ale za to z ciekawym choć delikatnym wątkiem psychologicznym, który w pełni rozkwita na samym końcu. Nieco też przewidywalnym, ale to w sumie nic złego. Całość napisana jest teże niezłym językiem, dzięki czemu czyta się płynnie i lekko, o ile oczywiście same opisy zbrodni swoją plastycznością nie odrzucą od lektury. Krótko mówiąc jest to całkiem niezła książeczka.
Choć nie pozbawiona wad. Do rzeczy, które mi nie przypadły do gustu, muszę zaliczyć kreację bohaterów. Są oni trochę zbyt płascy. Szczególnie główny bohater nakreślony jest bardzo schematycznie, bez jakiegoś tła, które zrobiło by z niego kogoś bardziej wymiarowego. To już jeden z policjantów pod tym względem wypada dużo lepiej. Druga spraw to pewna teoria policji, która pojawia się nagle i poparta jest bardzo wątpliwymi dowodami. Raz, że jest bardzo mocno naciągana, a dwa, to że dalszego przebiegu wydarzeń raczej każdy się domyśli. Ostatnia sprawa, na którą pozwolę sobie ponarzekać, łączy poniekąd w sobie dwie poprzednie. Otóż nasz morderca w pewnym momencie hasa sobie po okolicy mordują każdego, kto się nawinie z beztroską godną dziewczynki biegającej po słonecznej łące za motylkami, zostawiając przy okazji masę śladów, a policja później wysnuwa wspomnianą wyżej z dupy teorię. Naprawdę? I tak bez żadnych konsekwencji?
Ale co by nie pisać, “Gehenna” to jak już wspomniałem, całkiem niezła książeczka. Szkoda, że nie ma trzystu stron, a zaledwie coś koło połowy tego, ale może dzięki temu to intensywna i całkiem składna historia. A może przede wszystkim, dzięki temu, że autor nadmiernie niczego tu nie rozwlekał. Zawiera solidną dawkę gore, które wyraźnie wykracza poza dawkę tego typu widoków w standardowym horrorze, ale nie dorasta jeszcze pod tym względem do największych gatunku. To też zwyczajnie ciekawa opowieść i fajny wątek psychologiczny, który szczególnie przypadł mi do gustu. Myślę, że warto sięgnąć.