Ostatnie dni Jacka Sparksa
Tytuł oryginalny: The Last Days of Jack Sparks
Autor: Jason Arnopp
Wydawca: Vesper 2018
Rok powstania: 2016

Opętanie w horrorze to oklepany temat. Ciężko jest podejść to tego motywu i przebić “Egzorcystę”, albo wnieść chociaż jakiś powiew świeżości. Jason Arnopp podjął się jednak tego wyzwania, a efektem jego starań jest książka “Ostatnie dni Jacka Sparksa”. Tak, wiem, tytuł zdradza zakończenie.
Jack Sparks to kontrowersyjny dziennikarz, który po napisaniu lekkiej książki o podróży na drążku pogo w kolejnych swoich literackich przedsięwzięciach, wziął się za poważniejsze tematy jak gangi i narkotyki. Testował wszystko na własnej osobie. Jego nowe dzieło ma dowieść lub zaprzeczyć istnieniu życia pozagrobowego, a wszystko zaczyna się od wzięcia udziału w egzorcyzmie.
Jak nietrudno się domyślić, patrząc na tytuł na okładce, żywy nie doczekał premiery swojej najnowszej książki.
Ale wspomniany egzorcyzm jest tylko wstępem do tej historii. Wstępem, który przegoni naszego bohatera wokół świata, a w pewnym momencie zachwieje jego światopoglądem. Bo musicie wiedzieć, że Jack nie wierzy w duchy. Albo przynajmniej bardzo stara się w nie nie wierzyć przez co konsekwentnie i czasem wręcz agresywnie zaprzecza temu, czego doświadcza. Wszystko to przecież sztuczki. Zmyślne i pieczołowicie przygotowane, ale tylko sztuczki.
Opowiadana historia to nie tylko kontent tworzony przez samego bohatera, ale także cytaty z jego korespondencji mailowej, zapisy rozmów przez komunikatory czy fragmenty napisane przez jego brata, specjalnie na potrzeby wydania powieści. Wszystko tworzy wokół tej narracji swój własny ekosystem i osadza ją mocno w dzisiejszych czasa. A ja bardzo lubię takie zabiegi. Sięganie po social media czy youtube, które odgrywają tutaj istotną rolę, postaci z popkultury czy twórców kina jak odpowiedzialni za “Blair Witch Project” Daniel Myrick i Eduardo Sanchez to świetne haki, które przykuwają do lektury i w pewien sposób sprawiają, że czytelnik jest bliżej przedstawionych wydarzeń. W końcu to wszystko jest także częścią naszego życia.
Bohater przez swoją ignorancję pakuje się w coraz dziwniejsze i groźniejsze sytuacje. Mimo całej nowoczesności przekazu, o którym piszę akapit wyżej, groza budowana jest w dość klasyczny sposób, wynikający bezpośrednio z obcowania ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. Nie ważne czy są to egzorcyzmy, czy zwykły kontakt z duchem, horror wynikający z takich spotkań czy zjawisk jest czytelnikowi doskonale znany. Podobnie jak ich efekty. To oczywiście nie jest żaden zarzut bo te elementy wykonane są nieźle i kiedy trzeba, wywołują przyjemny dreszczyk strachu. A że sytuacji ku straszeniu jest sporo to tym lepiej.
Jack to postać, którą da się lubić, ale nie ukrywam, że momentami jest też nieco irytujący. Jego ciągły sceptycyzm robi się w pewnym momencie nieco męczący. Dodatkowo w jednym momencie stwierdza jedno by kilka rozdziałów dalej okazało się, że jednak przeciwnie. Tu twierdzi, że kogoś kocha, a dalej, że wcale nie. I tak kilka razy…
Za to zakończenie zachwyca. Co by się nie działo przed nim, finał bardzo mi się podobał i wynagrodził małe bolączki, z którymi zmagałem się wcześniej. Jest ciekawie, trochę inaczej niż można by się spodziewać i nie mam na co w tej kwestii narzekać.
“Ostatnie dni Jacka Sparksa” to rzecz, którą spokojnie mogę polecić. Książka jest interesująca, świeża i potrafi wciągnąć. Nie przerazi, ale ma swoje momenty, które mogą się podobać. Dodatkowym jej atutem jest multum odniesień, które podnoszą satysfakcję z lektury. Krótko pisząc, czytajcie śmiało.