Leśne ostępy
Tytuł oryginalny: Leśne ostępy
Autor: Tomasz Czarny, Marcin Piotrowski
Wydawca: Dom Horroru 2019
Rok powstania: 2019

Tomasz Czarny i Marcin Piotrowski dali się już poznać. Osobno jako twórcy licznych opowiadań oraz razem, pisząc “Folk”. “Leśne ostępy” to ich druga wspólna powieść. Tym razem panowie wzięli na warsztat poetykę slashera i postanowili ją przekuć na język literacki. Czekałem na tę książkę.
Czekałem nieco dłużej niż było trzeba, bo powieść otrzymała dwa wydania. Pierwsze ukazało się wcześniej. Drugie w formacie kieszonki i z inną, moim zdaniem fajniejszą okładką, trochę później. Gratka dla kolekcjonerów, ale muszę tutaj ostrzec. Moje wydanie wydrukowane jest tak małą czcionką, że widziałem ściągi drukowane większą, przez co lektura męczy wzrok. Dlatego jeśli nie macie preferencji co do okładki, bierzcie to wydanie w czerwieni z drzewami na oprawie. W innym wypadku skonsultujcie się z okulistą.
Ale zostawmy wydanie i przejdźmy do mięska. Szóstka przyjaciół wybiera się do opuszczonego komunistycznego ośrodka, by przez dwa dni nieco się zabawić w towarzystwie swoim, alkoholu i całkiem pokaźnego zapasu dragów. Pech chce, że w okolicy zaczyna grasować psychopatyczny morderca. Wkrótce radosne chwile zabawy zmienią się w walkę o przeżycie.
No dobra, nie tak za chwilę, bo zanim do tego dojdzie, upłynie całe morze piwa, z dymem pójdzie sporo marihuany i wypowiedzianych zostanie całe mnóstwo słów o dupie maryni. Aż momentami zastanawiałem się czy ten morderca w końcu się pojawi, czy autorzy robią sobie jaja z czytelnika i nic z tego nie będzie. Ale jak już się zacznie, to klasa.
Znaczy w międzyczasie nasz oprawca kogoś zabije, ale to są takie zadania na boku. Żeby nie niepokoić naszych bohaterów.
Podczas lektury widać, że Czarny i Piotrowski dobrze się bawili pisząc tę książkę. Od czasu do czasu rzucą jakimś twistem, przemycają masę odniesień do horroru tego literackiego jak i filmowego. Hołdują twórczości pewnych pisarzy oraz reżyserów. Tworzą ścieżkę dźwiękową rzucając nazwami zespołów jak i tytułami ich utworów. Żonglują wyzwiskami, gwiazdami porno i młodzieżowym slangiem. Momentami łamią nawet czwartą ścianę odnosząc się do własnej twórczości oraz niektórych reakcji na nią. Znajdują też miejsce by pośmiać się z samych siebie. Tworzy to przyjemny klimat i podkreśla ich zamiłowanie do horroru jako gatunku oraz podnosi satysfakcję z lektury. W końcu znając większość książek, filmów czy piosenek, czytelnik odnajduję pewną wspólną nić z bohaterami.
Ci mają swoje charaktery. Jak w przyzwoitym slasherze od razu wytypujemy final girl i raczej nikt w tym typowaniu nie spudłuje. Grupka naszych nastolatków dobrze się bawi, choć od czasu do czasu powstanie jakieś napięcie między nimi. Młodzież skupia się głównie na samej sobie i zabawie. Nie ma tu żadnych głębszych przemyśleń, ani filozoficznych wędrówek. I dobrze. Poza głównymi bohaterami trafi się także kilka postaci pobocznych. Jedni, tak jak policjanci, pełnią tu pewną rolę, inni, tak jak przypadkowe ofiary mordercy, są tylko rekwizytami. Są także takie osobistości jak dwójka małolatów, czy właściciele pewnego sklepu oraz miejscowy menel, których wątki w pewnym momencie się pojawiają i zostają porzucone. Czasami zupełnie nic nie wnosząc.
Morderca jest klasyczny. Duży gość w masce klauna ze swoimi traumami. Skuteczny. Jego legenda mogłaby być bardziej rozwinięta. Zabija, ale robi to dla samego zabijania i w sumie nie do końca jasne są jego motywy, przeszłość ani co właściwie tam robi i czemu nikt wcześniej go nie zauważył.
“Leśne ostępy” sprawdzają się jako slasher. Taki z lat osiemdziesiątych, w którym beztroska młodzież trafia na zamaskowanego zabójcę, na końcu ciała i obcięte głowy wypadają z każdej strony, morderca nigdy nie biega, a na końcu przeżywa jedna osoba. Trzeba się trochę przyzwyczaić do języka, przetrwać kilka dłużyzn, ale po lekturze pamięta się mnóstwo odniesień do klasycznych horrorów, muzyki oraz książek. Czuć miłość autorów do gatunku i nawet jeśli kilka razy się potknęli, finiszują z uśmiechami na gębach. Czysta zabawa i z takim nastawieniem polecam sięgnąć.