Miasteczko Nebulon
Tytuł oryginalny: The Nebulon Horror
Autor: Hugh B. Cave
Wydawca: Phantom Books 1993
Rok powstania: 1980

Czy dzieci mogą być złe? Niby niewinne istotki, ale czasem patrząc na ich zachowanie można się przestraszyć. Udusić kotka miłością? Każdemu może się zdarzyć, ale wydłubanie oczu żabce gwoździem. Z premedytacją. To już inna historia.
Do takiego wypadku dochodzi w z pozoru spokojnym miasteczku Nebulon. Choć wszystko zaczyna się trochę wcześniej, gdy podczas koncertu pewna siedmiolatka oskarża swojego opiekuna o molestowanie. Przy okazji w akcie samoobrony paznokciami rani go w twarz. Po chwili nic nie pamięta. Incydent zostaje jednak zapamiętany i jak to w małych miasteczkach bywa, wieść o nim szybko się rozchodzi. Ale to dopiero początek, bo niepokojących zdarzeń w okolicy jest coraz więcej. Zazwyczaj grzeczne dzieci okazują się małymi diabełkami, a tu i tam pojawia się tajemniczy diagram. Ślady prowadzą do domu rodu założycieli miasta. Co za tym wszystkim się kryje?
Oczywiście tego nie zdradzę. Historii, w których dzieci okazują się złem wcielonym mieliśmy już kilka. “Wioska przeklętych” czy “Omen” to tylko pierwsze z brzegu. Tutaj z pozoru zwyczajne dzieci nagle dopuszczają się brutalnych zachowań. Nieobce jest też im kłamstwo. Rodzice, kadra szkoły, policja oraz miejscowy lekarz zaczynają nabierać podejrzeń i łączyć fakty.
Tytułowe miasteczko nie jest ukazane zbyt dokładnie, więc sporo trzeba sobie samemu dopowiedzieć. Wiemy, że znajduje się na Florydzie, ma posterunek policji, szkołę, ośrodek zdrowia i szkółkę egzotycznych roślin. Mieszkańcy lubią plotki, a wszelkie wieści szybko się rozchodzą. Typowe.
Niepokojące wydarzenia wciągają czytelnika od samego początku. Autor nie bawi się w jakieś stopniowanie napięcia. Od razu rzuca nas na szeroką wodę i dość szybko podrzuca kolejne asy z rękawa. Nudzić się nie można.
Nie brakuje też tajemnicy. W końcu nie wiemy co kryje się za zachowaniem dzieci, choć tropy prowadzą do starej posiadłości. Jednak jej zbadanie to nie taka prosta sprawa. Trzeba trochę poczekać, co daje bohaterom czas na odrobinę gdybania. Gdy już przy obsadzie jesteśmy, to jest ona całkiem zróżnicowana pod względem charakterów, ale raczej standardowa dla takich opowieści. Najmniej sympatii wzbudzają dzieci, czemu trudno się dziwić, bo od samego początku wiemy, że coś tu się z ich udziałem kroi. Zresztą, te nie próbują się nawet za bardzo bronić.
Groza nie jest może jakaś nachalna, ale “Miasteczko Nebulon” może pochwalić się całkiem sympatyczną atmosferą. Autor całkiem sprawnie kreśli swoją fabułę, a ataki dzieci, tajemnice i dziwne wzory dodają jej tylko miłej atmosfery. Klimat nie jest szczególnie ciężki. Nie ma tu jakichś bardzo brutalnych scen, ani dokładnych opisów, ale z czasem wyraźnie zyskuje na gęstości, by w finale wybuchnąć tajemniczymi rytuałami i magią. Zgodnie zresztą ze sztuką.
I taka jest ta książka. Bardzo poprawna. “Miasteczko Nebulon” to po prostu kawałek rzetelnego horroru. Czyta się przyjemnie i szybko. W lekturę można się wciągnąć. Momentami nawet nieźle się bawić. Jednak po przewróceniu ostatniej strony nie czułem żebym właśnie przeczytał coś szczególnego. Ot, taki tam przyzwoity horror.