NightWhere

Tytuł oryginalny: NightWhere

Autor: John Everson

Wydawca: Phantom Books Horror 2020

Rok powstania: 2012

Różnego rodzaju perwersje chętnie znajdują swoje miejsce w horrorze. Szczególnie, kiedy autor niewiele ma do przekazania, ale za to chce szokować. Często efekt końcowy jest groteskowy, ale w przypadku “NightWhere” na szczęście wyszło inaczej. Ale też John Everson jest autorem, który wie co robi. I tym razem również się nie pomylił.


Mark i Rea są małżeństwem. On jest raczej typowym przedstawicielem płci męskiej, ona, ma swoje seksualne upodobania. Otóż lubi lekkie sado-maso. Jakiś pejczyk. Jakiś trójkącik. On ją kocha, więc razem chodzą do klubów dla swingersów i innych, niosących obietnicę czegoś ekscytującego miejsc. Aż pewnego dnia dostają zaproszenie do NightWhere, miejsca obrośniętego legendą. Całkowita wolność, wstęp tylko dla wybranych, za każdym razem inne miejsce. Jakżeby mogli nie skorzystać z takiej okazji.


Tylko, że Markowi nie do końca to wszystko podeszło. Za to Rea odnalazła swoje miejsce na ziemi. Wkrótce ich małżeństwo stanie na włosku, a nasz bohater zrobi wszystko by odzyskać swoją piękną żonę. Ale czy zdoła wyrwać ją z objęć żądzy i nie do końca ludzkich organizatorów?


Tak, “NightWhere” jest pełne wyuzdania. Tak, jest tu sporo zabawy sado-maso. Jest biczowanie do krwi, wyrywanie kolczyków z różnych miejsc, grupowe stosunki, złoty deszcz i stąpanie po ogniu. Nie brakuje groteski i brutalności. Ale to wszystko tworzy powieść pełną charakterystycznego klimatu, która nie jest śmieszna. Wszelkie opisy nie silą się na niewiadomo co, dzięki czemu nie są komiczne, jak to czasem w literaturze grozy bywa.


W świat przedstawiony jesteśmy wciągani powoli. Ot najpierw wpadamy do klubu, który wiadomo, że pozwala na wiele, ale początkowo jest to flirt, jakiś taniec z obcieraniem. Lekki pejczyk. Dopiero z czasem robi się coraz ostrzej i ostrzej. Gdy apetyt czytelnika się zaostrza, autor przesuwania granicę coraz dalej i dalej, sprawdzając jak dużo wytrzymamy. I robi to skutecznie.


Ale wyuzdane scenki to nie horror. Nawet jak czasem pojawi się krew. Otóż “NightWhere” to miejsce jakby z innego wymiaru. Podobnie jak jego personel. Gdy byłeś tam raz i zobaczyłeś jego wnętrz, a kilka dni później udasz się pod ten sam adres, okaże się, że wnętrze danego lokalu nie mogło pomieścić tego wszystkiego. Że fizyka tak nie działa. Zresztą i rządzący tym przybytkiem są jacyś dziwni, a i czas w klubie wydaje się płynąć inaczej. Jakby szybciej goił rany. Zdecydowanie jest tu coś nadludzkiego. Coś niebezpiecznego. Szczególnie gdy zapuszczasz się głębiej w korytarze “NightWhere”.


I wszystko byłoby spoko. Jest klimat. Bywa ostro. Jest tajemnica. Są ciekawe postaci. Niestety jest także pewne, ale. A jakże. Otóż fabuła w pewnym momencie staje się jakby trochę za bardzo naciągana. Ja wiem, że to horror i tak dalej, ale kurde, im bliżej końca tym motywacje Marka są jakby trochę za bardzo na siłę. Niby można na to przymknąć oko, ale jakaś taka zadra pozostaje.


Nie zmienia to faktu, że “NightWhere” to kawał dobrej literatury. Jeśli oczywiście ktoś lubi takie klimaty. I pozycja obowiązkowa dla naszych rodzimych pisarzy grozy, którzy lubią w swoich dziełach umieszczać sceny seksu. A czasem i różnych perwersji. Zobaczcie jak to się robi.

underluk

GORE

7

STRACH

3

OCENA

8

Jeśli podobają Ci się zamieszone materiały albo chcesz po prostu wesprzeć jakoś działalność strony, będzie mi bardzo miło, jeśli dorzucisz się do kawy.

Postaw mi kawę na buycoffee.to