Horror Masakra #3
Numer: #3

Trzeci numer magazynu „Horror Masakra” ukazał się na rynku, a wraz z nim fani grozy dostają kolejną porcję horroru. Nie będę ukrywał, że wydawnictwo trzyma poziom i osoby, którym podobały się dwa poprzednie numery, powinny być usatysfakcjonowane i z najnowszego.
Mariusz Koziński zabierze czytelnika na przejażdżkę „Furą”. Dość przewidywalną przejażdżkę, ale przynajmniej krwiście przyrządzoną. Z Rafałem Salą poszukamy, zaginionej siostrzyczki. Króciutki tekst, którego zakończenie nikogo nie zaskoczy. Karol Mitka zapozna chętnych ze swymi sąsiadami w „A niech cię drzwi ścisną!”. Opowiadanie napisane tak sobie i nie do końca wszystko się tam klei… no chyba, że mówimy tutaj o kleistości krwi, ale i tak warto się z nim zapoznać. Następnie Marcin Rojek będzie snuł swoją „Opwoieść”, w którą można się zasłuchać na śmierć. I to dosłownie. Niezły i przyzwoicie zrealizowany pomysł. Marcelina Lewandowska przestawi nam „Pasiaste skrzydła śmierci”, czyli losy pewnego miłośnika ciem. Na jego drodze czaić będzie się inny miłośnik, ale jego pasja będzie nieco odmienna. Jest klimatycznie i dość klasycznie, w dobrym tego słowa znaczeniu. Bycie opiekunem to nie taka prosta sprawa, szczególnie jak się przywiązujemy do swoich „Podopiecznych”, o czym przekonuje Norbert Góra. Choć w jego przypadku, całość skończy się dość dziwacznie, ale bez jakichś większych rewelacji. Sprawdza się, jako wypełniacz. Slasher to gatunek iście filmowy, ale Magdalena Maria Kałużyńska spróbuje Was przekonać, że w książce też się sprawdzi. A zrobi to na przykładzie „Alvethora” w dość ciekawej postaci i dość ujmującej na swój sposób. Filip Bobryk spróbuje natomiast wszystkich przekonać, że mogą „Nazwać to, jak chcą”. A co niby trzeba będzie tutaj nazywać. O tym przekonacie się już sami, jeśli zechcecie, ale szału nie ma. Taki standardzik, który ani chłodzi, ani ziębi, ale przeczytać można. Juliusz Wojciechowicz natomiast będzie przekonywał czytelnika, że „To zawsze będziesz ty”, a zrobi to na przykładzie pewnej historii o zemście, w której nie zabraknie miłości. Kolejny tekst, który jest wręcz klasyczny, ale czyta się nieźle. Francis Violento popuści wodze fantazji i zaprezentuje „Krwawe dziewictwo”. Fanatycznie religijnej bohaterce zaczną spełniać się jej życzenia. Jest mocno, perwersyjnie i z posmakiem bizarro. To ostatnie to jak dla mnie wada, ale jeśli ktoś lubi, to może mu się spodoba. Na koniec Alicja Borecka i Tomasz Siwiec powierzą czytelnikowi pewną „Tajemnicę”. Godne zakończenie całości.
Nie samymi opowiadaniami człowiek żyje, a chwilę oddechu można znaleźć czytając wywiady z Rhiannoną Frater i Grahamem Mastertonem. Ponadto znalazła się mała dawka poezji oraz recenzję m.in. „Contracted”, „Raid”, „You’re Next”, „Pradawnego zła”, czy „Czasu Zamykania”.
Krótko mówiąc, trzeci numer „Horror Masakry” daje radę. Nie masakruje, co prawda, ale dostarcza całkiem pokaźną i niezłą dawkę grozy. No i tym razem da się ten magazyn czytać. Maluteńka czcionka z poprzedniego numeru odeszła w niepamięć i teraz można czytać bez szczególnego wytrzeszczu. No i okładka wreszcie jest nieco grubsza, choć, do jakości wydruku na niej można mieć dużo do życzenia. Podobnie jak do większości grafik wewnątrz, które po raz kolejny są przeskalowane, a czasami i pikselami potrafią w oko uderzyć. Taki to już chyba urok tego magazynu. No i o numerach stron czy spisie treści jak zwykle możecie zapomnieć. Poza tymi szczegółami, reszta jest ok.
7/10
Mariusz Koziński zabierze czytelnika na przejażdżkę „Furą”. Dość przewidywalną przejażdżkę, ale przynajmniej krwiście przyrządzoną. Z Rafałem Salą poszukamy, zaginionej siostrzyczki. Króciutki tekst, którego zakończenie nikogo nie zaskoczy. Karol Mitka zapozna chętnych ze swymi sąsiadami w „A niech cię drzwi ścisną!”. Opowiadanie napisane tak sobie i nie do końca wszystko się tam klei… no chyba, że mówimy tutaj o kleistości krwi, ale i tak warto się z nim zapoznać. Następnie Marcin Rojek będzie snuł swoją „Opwoieść”, w którą można się zasłuchać na śmierć. I to dosłownie. Niezły i przyzwoicie zrealizowany pomysł. Marcelina Lewandowska przestawi nam „Pasiaste skrzydła śmierci”, czyli losy pewnego miłośnika ciem. Na jego drodze czaić będzie się inny miłośnik, ale jego pasja będzie nieco odmienna. Jest klimatycznie i dość klasycznie, w dobrym tego słowa znaczeniu. Bycie opiekunem to nie taka prosta sprawa, szczególnie jak się przywiązujemy do swoich „Podopiecznych”, o czym przekonuje Norbert Góra. Choć w jego przypadku, całość skończy się dość dziwacznie, ale bez jakichś większych rewelacji. Sprawdza się, jako wypełniacz. Slasher to gatunek iście filmowy, ale Magdalena Maria Kałużyńska spróbuje Was przekonać, że w książce też się sprawdzi. A zrobi to na przykładzie „Alvethora” w dość ciekawej postaci i dość ujmującej na swój sposób. Filip Bobryk spróbuje natomiast wszystkich przekonać, że mogą „Nazwać to, jak chcą”. A co niby trzeba będzie tutaj nazywać. O tym przekonacie się już sami, jeśli zechcecie, ale szału nie ma. Taki standardzik, który ani chłodzi, ani ziębi, ale przeczytać można. Juliusz Wojciechowicz natomiast będzie przekonywał czytelnika, że „To zawsze będziesz ty”, a zrobi to na przykładzie pewnej historii o zemście, w której nie zabraknie miłości. Kolejny tekst, który jest wręcz klasyczny, ale czyta się nieźle. Francis Violento popuści wodze fantazji i zaprezentuje „Krwawe dziewictwo”. Fanatycznie religijnej bohaterce zaczną spełniać się jej życzenia. Jest mocno, perwersyjnie i z posmakiem bizarro. To ostatnie to jak dla mnie wada, ale jeśli ktoś lubi, to może mu się spodoba. Na koniec Alicja Borecka i Tomasz Siwiec powierzą czytelnikowi pewną „Tajemnicę”. Godne zakończenie całości.
Nie samymi opowiadaniami człowiek żyje, a chwilę oddechu można znaleźć czytając wywiady z Rhiannoną Frater i Grahamem Mastertonem. Ponadto znalazła się mała dawka poezji oraz recenzję m.in. „Contracted”, „Raid”, „You’re Next”, „Pradawnego zła”, czy „Czasu Zamykania”.
Krótko mówiąc, trzeci numer „Horror Masakry” daje radę. Nie masakruje, co prawda, ale dostarcza całkiem pokaźną i niezłą dawkę grozy. No i tym razem da się ten magazyn czytać. Maluteńka czcionka z poprzedniego numeru odeszła w niepamięć i teraz można czytać bez szczególnego wytrzeszczu. No i okładka wreszcie jest nieco grubsza, choć, do jakości wydruku na niej można mieć dużo do życzenia. Podobnie jak do większości grafik wewnątrz, które po raz kolejny są przeskalowane, a czasami i pikselami potrafią w oko uderzyć. Taki to już chyba urok tego magazynu. No i o numerach stron czy spisie treści jak zwykle możecie zapomnieć. Poza tymi szczegółami, reszta jest ok.
7/10