#scary100challenge2
Autor: praca zbiorowa
Typ: drabble
Czym jest #scary100challenge2.
--58--
Tomasz Czarny - Pan Chan
Pojawiał się w moim pokoju właściwie nie wiem skąd. Pan Chan – człowiek o fizjonomii chińskiej szmacianej lalki, z drewnianymi guzikami zamiast oczu i uśmiechem zrobionym z iksów z grubej, czarnej nici. Jego garnitur tworzyły wielkie, tłuste pijawki, koszulę zaś niemniej obrzydliwe glisty, którym zdarzało się spadać na podłogę. Pan Chan pojawiał się za każdym razem, kiedy zrobiłem coś naprawdę złego. Był jak najwyższy wymiar kary. Myślałem, że gramy w tej samej drużynie, ale srogo się pomyliłem. Kiedy wbijałem igły w swą mosznę i połykałem gwoździe, Pan Chan znikał, ale nigdy nie na długo…
--57--
Magdalena Anna Sakowska - bez tytułu
Obudził się na stole obok czarnego tasaka, wyczuł smród martwych ciał – ten prawie w ogóle nie przeszkadzał – i zapach krwi, który tak bardzo go przerażał. Gardło ścisnęło się, nie mógł wydobyć dźwięku, mimo że naprawdę próbował. Przestał. Mogli go usłyszeć oprawcy… Niedoszli? Był w pomieszczeniu sam. Na razie. Może to tylko sen… gdyby nie ta woń, słona i słodka, dziwna, niezdrowa. Sny tak nie pachną. Nie chciał myśleć o źródle zapachu, nie chciał widzieć. Ale i tak dostrzegł pokawałkowane ciała: nogi, szyję, pierś. Ktoś… ktoś obtoczył je mąką i płatkami kukurydzy. Groza uwolniła krtań: zapiał żałośnie, wstrząsając murami restauracji KFC.
--56--
Flora Woźnica - „Lala”
Luiza bardzo współczuła młodszej siostrze. Dziewczynka urodziła się inna i to od zawsze budziło niechęć ze strony rówieśników. Gdy chciała się z nimi pobawić, rzucali w jej głowę kamieniami. Kiedy dostawała napadu epilepsji, dzieciaki wyzywały od opętanej. Mówiły, że zasługuje na śmierć przez to, jak wygląda. Pewnego dnia, po kolejnym braku reakcji dorosłych, krewna postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Przyczaiła się za drzewem i uderzyła szefową bandy jej własną bronią. Spory głaz roztrzaskał śliczną potylicę. Rozległ się pusty dźwięk. Po chwili Luiza wręczyła zapłakanej siostrzyczce nową zabawkę, wciąż przystrojoną w markowe ubrania.
- Dziękuję! Pusta lala! – wykrzyknęła radośnie obdarowana.
--55--
Marcin Majchrzak - "...a poza tym sorbety i tak są lepsze"
– Mamo? Mamo!
Podciągnęła kołdrę pod szyję. Nie dawał jej spokoju.
– MA-MO! – wyartykułował malec.
Udawała, że śpi, ale nie chciał się poddać. Dzieci wiedzą wszystko o wszystkim, nie sposób ich oszukać.
– Daj mi spać.
– Mamo, chcę lody!
– Nie, kochanie.
– Dlaczego nie? Słyszysz mnie? Mamo!
– Nie ma żadnych lodów. Idź spać i daj mi spokój, proszę cię.
– Ja chcę lody!
Stargała z siebie kołdrę i wyskoczyła z łóżka jak oparzona. Za oknem jaśniało, pokój był pusty.
– Nie dostaniesz żadnych lodów… – powiedziała cicho.
– Ale mamo, dlaczego? – Głos dobiegał jakby zewsząd jednocześnie.
– Bo nie żyjesz od dziesięciu lat! Zostaw mnie wreszcie, do jasnej cholery!
--54--
Igor Adamczyk - "Ostatnie życzenie" (fragment)
Wbiegł do wody i to tam po raz pierwszy poczuł przeszywający chłód. Fala zimna rozprowadziła się od stóp do głów. Na moment zrobiło mu się słabo, lecz mimo to brnął przed siebie. Stawiał powolne, duże kroki. Woda szumiała. Topielec był już niedaleko. Kilka metrów.
Zanurzył się pod wodą, po czym zaczął płynąć. Topielec nadal krzątał się gwałtownie. Dawid podpłynął wystarczająco blisko, aby złapać za dłonie tego człowieka.
Ale one ściągnęły go w dół i teraz obydwoje się topili. Hellerowi zaczynało brakować powietrza. Otworzył oczy, widząc przed sobą jedynie mętną, zieloną wodę, a w niej zarysowaną sylwetkę chłopca...
--53--
Michał Sup Nycz - "100 słów o wszystkim"
Wojny i choroby wyniszczają ludzkość
Ludzie są sprzedawani na czarnych rynkach, a dzieci są wykorzystywane seksualnie
Śmierć sprzedaje się w postaci broni, używek, nawet żywności
Ludzie zamieniają zdrowie i czas z bliskimi na papier, aby móc przeżyć
Przywódcy nie prowadzą, a wykorzystują ludzi
Księża są najbardziej niemoralnymi z niemoralnych
Klimat się zmienia, toniemy w śmieciach, lasy płoną
Człowiek może zostać zabity na ulicy za inny kolor skóry, narodowość, wyznanie, orientację
Kobiety boją się wyjść na ulice, aby ktoś ich nie skrzywdził
Alkoholicy i furiaci katują swoje rodziny, a sąsiedzi tylko podgłaśniają telewizor
Bezdomni zamarzają na ulicach
A to nie wszystko
--52--
Zaciesz - "Przyjemność"
Dotykał jej dłonią, jakby to był jego pierwszy raz. Lekko drżącymi palcami muskał jej nagie piersi, a ona odpowiadała mu twardniejącymi sutkami. Podobało jej się to niespieszne tempo, to delektowanie się każdym skrawkiem jej ciała. Pragnęła go. Była podekscytowana i napalona jakby żyła w celibacie przez ostatni rok. W końcu oparł się o nią nabrzmiałym przyrodzeniem. Pocierał jej krocze, aż traciła oddech. Nagle poczuła coś dużego w środku, ale zamiast przyjemności pojawił się palący ból. To był nóż myśliwski, ale ona tego nie wiedziała. W jednym momencie jej ciało zostało przecięte wzdłuż aż do piersi, które opadły luźno na boki.
--51--
Paulina Ziarko - "Wizyta"
Poszliśmy tam o zmroku, jak to przystało na odwiedziny nawiedzonego budynku. Pogoda również nam dopisywała poprzez spadek temperatury i złowieszczo hulający wiatr. Powitało nad skrzypienie drzwi, a po nim smród pleśni. Przeszliśmy wszystkie pokoje, a nawet na moment rozdzieliliśmy się, ale ostatecznie wróciliśmy do siebie cali i zdrowi.
– Nie wierzysz mi, prawda? – zapytałem, widząc jej minę.
– Że coś jest w tym domu? Ale ty tak serio?
Zasłona za nią zmieniła kształt, jakby ktoś się tam pojawił.
– Nie odwracaj się – usłyszała szept.
Jej usta ponownie uniosły się w szelmowskim uśmiechu, dopóki nie zorientowała się, że to nie ja wypowiedziałem te słowa.
--50--
Agnieszka Kwiatkowska - bez tytułu
Dopiero po czterech miesiącach randkowania dziewczyna Jacka zgodziła się go odwiedzić. Arachnofobia skutecznie ją przed tym powstrzymywała, ale w końcu Alicja stwierdziła, że czas przełamać swój strach.
Jacek nucił, zakładając koszulę. Wszystko było przygotowane na tip top, zapowiedziana kolacja powinna być udana.
Puszysty ptasznik siedział w terrarium. Jacek sięgnął do środka i wyjął pupila. Ten natychmiast przetuptał mu na przedramię i zastygł w bezruchu.
- No, Klusku, zaraz będziemy mieli gościa – powiedział Jacek.
W oczach ptasznika błysnęło zrozumienie, a zaraz potem wysunęły się kły jadowe. Pamiętał doskonale, co mu obiecał pan. Uroczysta kolacja, tym razem żaden karaczan. Nowy gatunek. Alicja.
--49--
W Witrynach Horroru - "Kofola"
Ludzka egzystencja to tylko bezsens, ułuda, nic nieznaczący błąd w wielości i niesmaczny żart, ale w całym tym tańcu marionetek mamy coś wspaniałego: czeską, ciemną jak wata wszechmatki Kofolę, którą ciemność wydała na znak przymierza z ludźmi.
Siedzę w absolutnej ciszy, delikatnie sącząc w usta płynną czerń i zastanawiam się jak mogliśmy być tak głusi, przez wieki odrzucając taki dar. Zrozumiałem to za późno, ale teraz z każdym łykiem nareszcie zrozumiałem istotę spraw i spokojnym krokiem zmierzam w stronę ciemnego łona wszechmatki.
"Jak podają media głównego nurtu, import Kofoli do Polski z każdym dniem wzrasta. Kupujcie póki jest bo
P̪͉̰͕̥̯̦̝̰̪̝̱͒̄̀͐͌̎̈͊̉̔̿r̗̪̦͔͔̥̙̖̰̟̅̍̆̐̓o̟̯̮̖̞̗͈̱͍̯̳̽̍̐̍͒́͐͂d̟̫͙̖̭͕̤̳̅͌͐̐̏u̪̭̯̲̯̪̬̜̎͑͒͒͐́̑k͇̯̘͚̩̟̪̤̤͍̉͑̊͋͌̌t̠̱̲͙͆̎̄̆͋͒͑͛̚ b͍͚̮̱̱͈̘̠̰͕̠͋̀͋͂̏̚a̜͉͇̦̰̪̦̣̭͆̏͊̉̔͂̎̈́̀r̳̩̟̞̬̦̯͇͉̤͔̤̈́̐̃̉̈́̋̀͒͆̍̃̄d̯̙̗̩̩͉͊̂̊̊̆̒̚z̰̤̜̙͚̀́̾̆͒̄̇͒̂̉̚ŏ̲̫̬̬̭̲͇̯̤̪͍̿̃͂̆͗ͅ ŝ̝̯̱̩͉̦̣̘͉̟͊͛̌z̦̣͕̮̝̊̌̍̄̉y̩̜̟͉̫͈̾̀̔̂́̃̌͊b̜̳̫̩̳̓̒̑̓͑̓ͅk̠̗̰̦͙̘̣̥̔̓͑̎̾͂̂͆̐̇͊͂ͅo͈͓͈̣̰̰̿̔̈̈ s͕̬̦͓͍̤͚̳̙͓͇͆̾̆̆̑̌̔͊͂̊c̝̰̥̬̲̰̣͇͐̉̽̓̆̉͆̌͛̓̓h̰͉͉̪͑̿͒̒̾̓̈o͓͚̤̫̜͇͕̲̖̙͓͌̓̍͗ͅd͍͎͖̙̲͓͎͔̩͑͆̄̔̆̽z͎̱͇͓̐̇̎̓͂́̋̌̆̊i̱̞̗̞̊̎̄̎͗̆̿̉͌.̫̳͔̟͎̠̃̋͊̓́..
--48--
Adam Raglan - bez tytułu
Torba z okupem zniknęła. Na jej miejscu pozostawiono notkę:
„Leśna 15”
Wiedział gdzie to jest. Wrócił biegiem do samochodu.
„…piwnica, sypialnia, kuchnia, salon, łazienka(…) Gdzieś tam ją znajdziesz”.
Gdzieś tam będzie jej w takim razie szukał. Pędził przez miasto, czując wściekłość i ulgę zarazem. Gdzieś tam ją znajdzie.
Drzwi wejściowe zastał otwarte. Bez namysłu ruszył wpierw do piwnicy.
Była tam.
Jakby czekała na niego. Rozpoznał jej dziecięcą buzię, otoczoną ciemnymi lokami.
Była tam.
Nie rozpoznał tego, co zionęło z zakrwawionego przekroju jej szyi.
Nie rozumiał z początku, tego co widzi. Potem zrozumiał. W każdym z wymienionych miejsc, gdzieś ją znajdzie…
--47--
Giovanni Giampietro - "Mieszkanie"
Gdy urodziłam córkę, zamieszkaliśmy we Francji. Po ustawieniu ostatniego mebla, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zaniedbując męża, uparłam się, aby spać wraz z maleństwem. Żałuję tej nocy do teraz. Śnił mi się starszy, siwy mężczyzna, który stał nade mną i dźgał mnie oraz dziecko ostrym nożem w szyję. Obudziłam się, krzycząc. Mąż przyleciał natychmiastowo, wybudzając mnie ze snu. Następne noce spał razem z nami. Po paru miesiącach, poślizgnął się z nożem w ręku, wbijając go sobie w krtań. Zginął na miejscu. Okazało się, że przed nami w tym mieszkaniu, mieszkał starszy człowiek. Poślizgnął się. Upadając, wbił narzędzie w gardło.
--46--
Maciej Ruszel - "Kot, który patrzył się w ścianę"
Każdy dzień mojego kota wyglądał tak samo: miska - kuweta - spanie - odpoczynek - miska - kuweta - spanie. Puszek uwielbiał spać w kuchni na wygodnym posłaniu z miękkich tkanin. Wszystko zmieniło się w Noc Kupały.
Tejże nocy drapał drzwi sypialni niczym opętany i miałczał błagając o litość.
Wpuściłem go. Usiadł przed ścianą, uspokoił się i zaczął ją obsesyjnie obserwować. Pewnej nocy potknąłem się o niego. Okazało się, że był pogrążony w katalepsji. Tego samego doświadczał za każdym razem.
Po roku dostrzegłem pęknięcie na ścianie.
Formował się napis: Ipse te interficiet. Sprawdziłem w translatorze. Nie wiedziałem tylko o kogo chodzi.
--45--
Krystian Kieś - bez tytułu
Brat Marcin otworzył ciężkie, dębowe drzwi do piwnicy. Odpaliwszy świecę, wszedł w na schody prowadzące w ciemność. Wąskie, kręcone stopnie od zawsze napawały go lękiem. Lecz wiedział że musi wywiązać się ze swoich powinności. Powoli, krok za krokiem, podążał nimi w głąb klasztornych podziemi.
Po kilkunastu minutach dotarł do celu. Stanął przed wielkimi stalowymi drzwiami. Ostrożnie uchylił zasuwę i otworzył je. Podniósł świecę i oświetlił wnętrze pomieszczenia.
Do ściany celi przykuty był stary mężczyzna.
Zakonnik przeżegnał się i podszedł do uwięzionego. Starzec podniósł głowę, spojrzał na niego i powiedział z uśmiechem: „Twojego boga nie obchodzi wasz los. Dziś wszyscy umrzecie.”
--44--
Quadrotes - bez tytułu
Jestem lektorem czytającym straszne opowiadania w serwisie YouTube. Nic nadzwyczajnego, takie hobby. Ostatnio na maila otrzymałem opowiadanie, które nie było podpisane przez autora, żadnego pseudonimu, inicjałów, nic. Nie jest to sytuacja wyjątkowa - zdarza się, może wysyłający zapomniał się podpisać, dodał załącznik i przypadkowo wysłał, pewnie niedługo zauważy swój błąd i wyśle kolejną wiadomość. Jednak maila nadawcy również nie było - to coś nowego - pomyślałem. Po przeczytaniu opowiadania byłem zszokowany. Historia opisywała najważniejsze momenty z mojego życia. Co ciekawe, przed słowem koniec, ostatni akapit traktował o tym, że otrzymałem tajemniczą historię na maila. Nagle, za swoimi plecami usłyszałem powoli otwierające się drzwi...
--43--
Sylwia Błach - bez tytułu
Wpadł, gdy rozbrzmiały ostatnie akordy.
- Znowu spóźniony! - zaśmiała się Kaśka.
Wzruszył ramionami. Spóźniał się zawsze i wszędzie. To był jego zwyczaj. Stuknął się kuflem, zapatrzył na scenę. Zespół dał z siebie wszystko. Szczątki gitary walały się po kątach.
Rock’n’rollowe życie i taka sama śmierć.
Ciężarówka uderzyła go trzy dni później. Nie rozejrzał się – ostatni dzienny tramwaj odjeżdżał mu sprzed nosa. Nic nie poczuł, zapatrzył się na brokat sypiący z anielskich skrzydeł. Gdy święty Piotr czekał w bramach niebieskich, on poszedł na spacer. Na własny pogrzeb też nie zdążył. Odbił się od zamkniętych niebios, utknął pomiędzy światami. Przerażony, zagubiony. Wiecznie niewyrobiony.
--42--
Wiktor Matyszkiewicz - bez tytułu
Tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu…
Piękny śnie, jeszcze pięć minut…
…tu-tu-tu-tu-tu-tu…
Wciąż mnie woła, chociaż wokół tak ciemno i zimno. Panie mój, błagam – naprawdę nie mogę zasnąć choć na chwilę, w błogiej nocy ciszy?
…tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu…
Dobrze, już wstaję! Choć, ach!, tak mnie boli kręgosłup. Otwieram oczy, zbieram siły, próbuję…
…i nie dam rady. Nie mam sił. Nie mogę.
…tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu…
Nie… To coś innego. Trzyma mnie mocno; nie puszcza, jakbym skamieniał. Co mi jest? Choroba? Zmęczenie?
…tu-tu-tu-tu-tu…
Oglądam się. Ramiona coś wątłe, skóra szarawa. W piersi zalęgły larw czarne zastępy. A oddech? Ach, już pamiętam…
Ja nie żyję.
…tu-tu-tu-tu-tu-tu-tu…
Tylko czemu budzik tak potwornie wyje?
--41--
Krzysztof Rypuła - "Projekt"
Heinrich Himmler słysząc huk karabinów, spojrzał na znajdujący się raptem kilka metrów przed nim dół. Nim mrugnął okiem dziura w ziemi wypełniła się zwłokami. Dostrzegając, że na jego zadbanym mundurze ukazały się resztki galaretowatego mózgu, poczuł jak niestrawiony pokarm zapragnął ujrzeć światło dzienne. Jak kolana drżą, jak serce o mały włos nie wyskoczyło z klatki piersiowej. Nie wytrzymał. Zawartość żołądka poleciała wprost na trupy. Otrząsając się z przerażenia, spojrzał na żołnierzy. Osoby trzymające broń, miały twarze blade niczym sama kreda. Zdał sobie sprawę, że ci ludzie będą mieli traumę do końca swojego życia. Ruszając do samochodu wymyślił koncepcje obozów koncentracyjnych.
--40--
Dawid Kądziela - „Projekt"
Smród.
Wyczuwała go.
Drażnił jej nozdrza, przełyk. Przenikał w głąb ciała. Wypełniał każdą komórkę gnijącego organizmu.
Ból.
Poczuła jak, dziesiątki małych szczurzych zębów przebijają brudną, śmierdzącą skórę. Gnijącą tkankę, podziurawioną przez gryzonie i inne robactwo zalegające się w wilgotnej piwnicy. Z ran wypływały małe strumyczki ciemnej krwi.
Próbowała odgonić niechcianych lokatorów, lecz nie była w stanie się poruszyć.
Unieruchomiona.
Z własnej woli dała się zakuć w kajdanki.
Projekt polegający na sprawdzeniu ile czasu człowiek da radę wytrzymać w izolacji.
Nie przewidziała jednak tego, że jej partnerka zginie w wypadku samochodowym.
Dzień, drugi. Tydzień…
Bez jedzenia, wody
Odpłynęła.
Pochwycona przez ciemność.
--39--
Tomasz Jaruga - bez tytułu
Mój ojczym Janek cierpiał na tafefobię. Za życia naoglądał się filmów dokumentalnych o ekshumacjach, podczas których ujawniano nienaturalne pozycje ciała zmarłych, czy ślady paznokci na wiekach trumien. Lęk przed pochowaniem żywcem był tak silny, że kazał się pochować z naładowanym telefonem. Dzień po pogrzebie, kiedy siedziałem przy jego grobie usłyszałem głuche dźwięki niewiadomego pochodzenia. Nie zauważyłem nic, co mogło być ich źródłem. Uznałem, że być może tylko mi się wydawało, że coś słyszę. Kiedy wróciłem do domu, sięgnąłem po telefon. To co zobaczyłem sprawiło, że wszystkie włosy na moim ciele zaczęły się podnosić. Było to kilka nieodebranych połączeń od... Janka.
--38--
Mateusz Zatwarnicki - bez tytułu
Praca w dwóch miejscach bywa wyczerpująca. Nie pamiętam nawet, który to był dzień tygodnia. Wróciłem wykończony czternastogodzinną harówką. Marzyłem tylko o tym żeby wziąć prysznic i położyć się do ciepłego łóżka. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem. W środku nocy przebudziłem się i przekręciłem na bok, przytulając ciepłe ciało mojej dziewczyny. Jej włosy pachniały jak zawsze lawendą z nutą cynamonu, a miękka skóra kontrastowała z szorstką powierzchnią mojej robotniczej dłoni. Ogarnęło mnie przyjemnie relaksujące uczucie. W końcu błogi spokój, którego od tak dawna nie czułem. Dopiero po kilku sekundach przypomniałem sobie, że przecież to już trzy lata odkąd ona nie żyje.
--37--
D.A.Recki - "Będę żył"
Otworzyłem powoli oczy, wokół mnie wszędzie była biel, taka czysta, czyściutka biel. Stojący nieopodal lekarz zauważył, że już nie śpię. Podszedł do mnie, nachylił się i powiedział szeptem: „Miałeś wypadek, bardzo groźny, jesteś w szpitalu. Walczymy, walczymy o Ciebie, o życie. Życie wielu osób. Musisz wytrzymać jeszcze godzinę, może dwie. Czekamy na transportery. Zespół już czeka. Odbiorcy także. Dałeś nadzieje wielu osobom.”
Teraz do mnie dotarło. Mój stan jest ciężki. Nie wyjdę z tego. Umrę. Zostało mi tylko oczekiwać na śmierć.
Ogarnął mnie jednocześnie strach i ulga. Już za chwilę, za parę godzin, znowu będę żył.
Będę żył po wielokroć...
--36--
Adrian Iwaniak - "Problem dzisiejszego świata"
Odgłos ciężko stawianych kroków niknął w przeraźliwym zgiełku miasta. Słońce budziło się do życia, a chodniki rozświetlał szereg iskrzących się ekranów telefonów.
Pędziłem do pracy, zaspany i ledwo żywy. Wzrok miałem wlepiony w hipnotyzujący wall Facebooka. Nie zwróciłem nawet większej uwagi na nieznajomego, który poprosił mnie o papierosa. Nie wyczułem bijącej woni alkoholu, nie wsłuchałem się w jego posępny ton. Nie dostrzegłem także, że niemrawo odpalił szluga i zniknął bez słowa niczym sen zaraz po przebudzeniu. Ale zapamiętałem oczy. Puste, przepełnione cierpieniem…
Wieczorem znów je ujrzałem. W wiadomościach, na zdjęciu mężczyzny dręczonego depresją, który przegrał walkę i poderżnął sobie gardło.
--35--
Marek Łukaszewicz - "Moja dziesiątka"
Zawsze byłem perwerchem. Jarały mnie bicze, kolczyki, latex, więzy i szczanie na siebie.
Poznałem ją w spelunie "Sukkub". Siedziała przy barze popijając drinka. Kruczoczarne włosy i równie czarny, mocny makijaż. Pełne usta i blada skóra. Duże cycki wylewające się z bluzki na ramiączka z pentagramem, jeansowe spodenki i czarne pończochy. Suka 10/10.
Podbiłem bez wahania i już po kilku drinkach lizaliśmy się na łóżku w jej mieszkaniu. Chciałem się do niej dobrać, ale przywiązała mi ręce do stelaża łóżka. Dobrze. Lubię to.
Zaczęła się rozbierać. Na podłogę spadła bluzka, stanik, potem jeansowe spodenki. Stanął mi.
Z przerażeniem odkryłem jednak, że nie tylko mi...
--34--
Mateusz Libera - bez tytułu
Wrócił do miejsca, które w jego świecie nazywane było Kaźnią.
Nigdy wcześniej tutaj nie był, ale wrócił jako homo technicus, stworzony przez Ocalonych potomek gatunku ludzkiego, który niegdyś władał tą planetą. Dziś po żyjących tutaj ludziach zostały napromieniowane groby, wystające z ziemi brzęczące obeliski. Wielkie pomniki należały do bogatych. Małe mogiły niknęły gdzieś w dole, deptano po nich.
Człowiek, który tu przybył, przedzierał się przez toksyczną mgłę, patrzył na ogołocone drzewa, wyłaniające się kamienne statuy przypominające sylwetki ludzi. Nosił gruby kombinezon i hełm, które chroniły go przed działaniem zniszczonej atmosfery.
– Jak mogliśmy do tego doprowadzić? – zapytał samego siebie. – Jak mogliśmy?
--33--
Małgorzata Sanchez - bez tytułu
Idzie przez las, wzdłuż torów. Pod wiaduktem leży mężczyzna, nadgarstki ma przywiązane do szyn. Szarpie się, próbuje krzyczeć, ale przeszkadza mu knebel. Ich spojrzenia się spotykają, w oczach tamtego panika zaczyna przegrywać z nadzieją.
Powinien pomóc. Coś go powstrzymuje i nie jest to strach. Słyszy stukot, szyny drżą, po plecach rozchodzi się dreszcz ekscytacji. Robi krok w tył, tamten zamyka oczy. Już nie próbuje, rozdygotany czeka na nieuniknione. Stal trze o stal, zgrzyta w uszach. Pociąg przetacza się pod wiaduktem, rozpruwa powietrze jak pocisk. Wyciska soki. On stoi urzeczony rozmachem spektaklu.
Szkoda, trzeba iść. Żona będzie zła, jeśli się spóźni.
--32--
Marcin Bartosz Łukasiewicz - bez tytułu
Wyniki badań Mariusza nie pozostawiały wątpliwości.
Po lekarzach chodził od lat, próbując ustalić, co mu dolega. Na wszystkie zabiegi, testy i analizy mógł sobie pozwolić tylko dzięki zamożnej rodzinie.
Wszystko na nic. Mariusz wdrapał się na strych dworku, który od wieków dawał schronienie kolejnym pokoleniom jego krewnych. Przez wąskie okno dostał się na dach, ostatni raz spojrzał na wiekowe dęby, a potem zamknął oczy i skoczył.
Grób stanął w honorowym miejscu, zgodnie z wolą zmarłego. Dopiero wtedy rodzina Mariusza dowiedziała się, że zmarły stanowił okaz zdrowia, ale chęć zwrócenia na siebie uwagi była u niego jeszcze silniejsza niż wola życia.
--31--
Rafał Pietrzyk - bez tytułu
"To wydarzenie zmieni wasze życie." – głosiły zdobne litery porozwieszanych w całym mieście plakatów. Mieszkańcy tracili rozum. Zapożyczali się po ostatni grosz.
W końcu nastał wyśniony dzień premiery. Tłum ludzi – na modłę ślimaczej skorupy – trzykrotnie oplatał teatr, chcąc być jak najbliżej wydarzenia. Szczęśliwcy zajęli krzesła. Obsadzili balkony. Czekano.
Gdy z głośników popłynął męski głos, ogłaszając rychłe rozpoczęcie, wiwatom nie było końca. W końcu zaimplementowany mechanizm rozsunął kotary, ukazując plastikowe krzesło. Siedzący najbliżej skoczyli z furią, chcąc dać upust sprawiedliwej złości, jednak pierwszy z zapaleńców ujrzał równie białą kopertę.
Podniósł.
"Fundamentem historii człowieka zawsze jest obietnica".
Ludzie zgłupieli. Artyści już byli daleko.
--30--
Aleksandra Bednarska - "Jej najwierniejsza fanka"
Ideałów nie ma, ale ona stawała się nim z dnia na dzień.
Kocham jej długie rzęsy, porcelanową skórę i szkliste, pół-przymknięte oczy. Nie przyszło to bez trudu, ale byłam przy niej na każdym kroku. Obserwuję postępy w lustrze. Blizny po usuniętych żebrach, spuchnięte usta, policzki, wyostrzona w trójkąt linia szczęki. Dążyłyśmy do tego razem. Do talii osy, nosa Audrey Hepburn, dłoni, których dotyku się pragnie. Zmieniła się tak bardzo, że rozpiera mnie duma. Rozpiera tak bardzo, że zgniatam jej wnętrzności jak plastelinę.
Chciałabym wyjść i stanąć obok, gwizdnąć z uznaniem, zaklaskać. Szkoda, tak bardzo szkoda, że żyję w jej głowie.
--29--
Krzysztof Szabla - "Ukochana"
Kiedy wróciła do domu po kilku dniach nieobecności, jej ukochany zachowywał się jak szaleniec. Rzucał w nią groźbami i przekleństwami. Nie miała pojęcia, o co mu chodzi. Pewnie zachorował, biedaczek. W głowie mu się poprzestawiało, zawsze był taki delikatny. Próbowała go objąć i pocieszyć, ale to nie pomogło. Jej luby przewrócił się na ziemię i znieruchomiał, a z ust chlusnęła mu struga krwi.
Uciekła, przerażona tym widokiem. Ścigano ją z widłami i siekierami. Broniła się jak mogła, a każdy, kogo dotknęła, umierał. Nie mogła zrozumieć, dlaczego budziła taką odrazę. Czyżby wszystko przez to, że kilka dni wcześniej wstała z grobu?
--28--
Patryk Bogusz - bez tytułu
„Viktoria sprawia miłe wrażenie. Wszyscy się na to nabierają. Zostałem jej niewolnikiem, jej seks zabawką. Zabawką, jakich miała wiele przede mną. To wiedźma. Należy do Sekty tak jak jej przydupas, psychiatra, który karmi mnie podejrzanymi lekami.
Tak jak już wspomniałem w pierwszej części listu, nie widzę wyjścia. Mam dość służby Szatanowi. Moje dzieci wrócą do Boga. Amen.”
Genezyp tak zakończył list, zanim zastrzelił dwóch synów. Następnie włożył lufę do buzi i nacisnął spust. Policję wezwali sąsiedzi. Współmałżonka Genezypa na wieść o tragedii przeszła załamanie nerwowe. Nie mogli jej przesłuchać. Skontaktowali się z psychiatrą, który przyznał, że pacjentowi ostatnio się pogorszyło…
--27--
Aleksandra Knap - "Zamknęłam ojcu oczy"
Zamknęłam ojcu oczy, by nie zabrał mnie ze sobą. Zacisnęłam mu usta, by mnie nie zawołał.
Zasłoniłam lustro, by nie odbijało duszy. Otwarte na oścież okna wpuszczały do środka mroźne powietrze.
Odwróciłam krzesła nogami do góry. Zawodzenie żałobników niosło się po izbie. Gdy rozbrzmiały dzwony, trumna uderzyła o próg trzy razy. Matka płakała, a jej łzy kapały na zimny policzek ojca. Wiedziałam, że tak nie wolno.
Zerwał się wiatr i zrzucił płachtę z ramy zwierciadła. Ujrzałam swoje trupioblade oblicze oraz parę wydobywającą się spomiędzy warg ojca. Dusza oparła się o drzwi i wskazała na mnie cuchnącym śmiercią palcem.
--26--
Kazimierz Kyrcz - "Moc"
Praca w pakowalni nie wpisywała się w krąg moich życiowych aspiracji. Skąd. Ale dawała sposobność podkradania płyt z filmami. Wieczorami puszczałem je Kornelowi i Jarkowi, kumplom z podstawówki. Obaj zgodnie narzekali, że to straszne gówno.
– Nienawidzę horrorów – powtarzał Kornel.
– To gówno – potwierdzał Jarek.
– Straszne gówno – przytakiwałem, starając się nie zagęszczać atmosfery.
– Sprawiają, że czuję się kijowo – zwykle dodawał Kornel, przeciągając opuszkami palców po sznytach na ręce, jakby czytał brajla.
Marudzili tak i marudzili, aż wreszcie nie wytrzymałem:
– Jak chcecie, to każę wam oglądać harlekiny o manekinach albo westerny o Westeros!
Mogłem spełnić tę groźbę. W końcu ja ich stworzyłem.
--25--
Jarek Klonowski - bez tytułu
Pokój z narożnym oknem stanowił jedyny świat, jaki znała Madamme Pokrzywa. Nie pamiętała, kiedy po raz pierwszy zamknęły się za nią drzwi z przedziwną dziurką od klucza.
Narożne okno pozwalało spoglądać na Życie i Śmierć. Śledziła tę parę kochanków, ukryta za firaną. Obawiała się przemierzyć pokój w drugą stronę. Podejść do drzwi.
Musiałaby minąć wtedy nie tylko masywny kredens, zagracony starymi fotografiami bliskich, którzy ją tu zamknęli, ale i duże owalne lustro na przeciwległej ścianie. Możliwość zetknięcia spojrzenia z jego powierzchnią, napełniała Madamme odrazą. Przeczuwała bowiem, że odkryłaby w ten sposób jedynie odbicie portretów, choć powinna ujrzeć w zwierciadle siebie…
--24--
Artur Grzelak - "Danie główne"
Tubylcy mieli już wszystko przygotowane. Nad olbrzymim ogniskiem zawieszone były dwa kociołki. W jednym grzała się woda, do której wrzucono banga, lokalny przysmak podobny w smaku i konsystencji do ryżu. W drugim pichciła się właściwa potrawka. Stojące nieopodal kobiety sprawnie kroiły czosnek, cebulę, marchew, pietruszkę oraz coś przypominającego wyglądem paprykę. Co i raz któraś podchodziła i wrzucała gotowy składnik do kociołka. Wódz plemienia, siedząc na wiklinowym tronie przygotowywał mieszankę ziół. Wyczuwałem liść laurowy, sól, pieprz oraz natkę pietruszki. Zapachy przyjemnie i apetycznie drażniły moje nozdrza.
Ale jakoś mnie to wszystko nie cieszyło.
Ponieważ miałem być daniem głównym na tej uczcie.
--23--
Mariusz "Orzeł" Wojteczek - bez tytułu
Podłoga skrzypi. Czwarta deska, na prawo od schodów. Zawsze zapominasz.
Blade światło żarówek nad kuchennym okapem sprawia, że mrużysz oczy. Przecież jest noc, Maria i bliźniaki śpią na górze, nie chcesz ich obudzić. Woda w kranie jest zimna, perli się w szklance.
– Co tak po nocy łazisz? Spać nie możesz? - słyszysz głos matki, niby karcący, ale ciepły. Taki, jak pamiętasz. Odwracasz głowę; siedzi w fotelu, okutana w sweter. Dociska pod pachą kłębek szarej wełny. Stal drutów błyska w świetle.
Masz odpowiedzieć, ale mrozi cię strach.
Przypominasz sobie, że matka od trzech lat nie żyje.
Szczęk drutów wybrzmiewa w ciemności.
--22--
Paweł Mateja - "To tylko jedna z tych rzeczy, które mogą nas uśmiercić, a którym poświęca się mniej miejsca niż historiom o seryjnych mordercach"
Jako dziecko bałem się samozapłonu. Przeczytałem o nim w niesamowitych historiach, które zdarzyły się naprawdę. Nigdy nie mogłem zapomnieć. Oswoiłem się. Pogodziłem. To może się po prostu zdarzyć. W jednej chwili stanę w płomieniach, bez powodu, przecież żadna z teorii nie wydaje się prawdopodobna. W drugiej chwili na niemal nietkniętym temperaturą fotelu zostanie zostanie tylko trochę popiołu. Być może zostaną też stopy, u góry spieczone, niżej prawie nietknięte. Może nie zostanie nic, przeciąg rozsypie prochy.
Oswoiłem się. Nikt nie zna metody, żeby przerwać to w ostatniej chwili. Pozostaje czekać, oddychać ani szybko ani wolno. Obserwować. Jeśli płomień przyjdzie – przywitać.
--21--
Mistrz Kowalski - bez tytułu
Huk natarczywego pukania rozszedł się po kawalerce. Panele zaskrzypiały pod kapciami Lindy, kiedy podeszła do drzwi. Spojrzała przez wizjer. Oczekiwany obraz zakrzywionej klatki, zastąpiła nieprzenikniona czerń; mrok, który pożarł całe światło. Zawahała się z dłonią na zamku. Gdy ponownie pięść załomotała, kobieta odskoczyła z szalejącym sercem. Drzwi zarezonowały zawiasami i gęsta smoła wlała się niczym syrop przez wizjer do środka, pochłaniając wejście.
Linda zamrugała i przetarła oczy.
Zniknęło. Całkowicie.
Kolejne pukanie wydawało się normalne. Znów zeknęła przez wizjer.
Kurier.
Odetchnęła. Wtem dłoń zacisnęła się na jej barku. Miała zakrzywione szpony...
¬– Ja bym mu nie ufał – wycharczał głos za jej plecami.
--20--
Dominika Maniecka - "Ostatnia noc"
Złota dostrzegła potwora, gdy tylko ten znalazł się na krawędzi. Czmychnęła w najdalszy kąt, lecz gładka tafla, odgradzająca ją od innego świata, nie pozwoliła uciec daleko. Ślepia wygłodniałej bestii płonęły w ciemnościach, a Złota nie mogła odwrócić od nich wzroku. Podświadomie wiedziała, że tej nocy wszystko się dokona; że tym razem nie umknie ostrym niczym ości pazurom; że nie zdoła już wygrać pojedynku ze śmiercią. Potwór zmrużył oczy, poruszył się podekscytowany, jakby też to wyczuwał. Skoczył, rozchlapując wodę. Trafił bezbłędnie. Zanim Złotą pochłonęła nicość, dobiegły ją jeszcze słowa płynące z innego świata.
– Jadźka, ten pieprzony sierściuch znów wpadł do akwarium!
--19--
Alicja Gajda - "Ja – nie"
Piąta w piątek, październik; na bok schodzą wszystkie mary i zjawy, upiory, hordy demonicznych zmor. Otwierasz oczy, Trybiku, by dzień przeżyć.
…aż tak jasno?!
Coś nadlatuje, świszcząc, tłucze tuż obok okna; nim zrywasz się, by wyjrzeć, gruzem obrywasz w twarz. Chrup, chlap. Żagwie dookoła. Skąd strzał? TRZASK-PRASK, czy to koszmar wciąż trwa?
(„Jeszcze jak!”)
Brukiem gnają tabuny, straże, zbrojni, osobówki; gnać co sił, co Bóg da, tak do granic. Płoną szpitale już na nic, domy, parki, urzędy, Kościół Marii Panienki… Ta ponoć mogłaby i to wybaczyć.
A czy ty, Trybiku Tej Maszyny, mógłbyś też? Gdyby krtani nie przebiła ci krokiew?
--18--
Helena Wójtowicz - "Zapach dnia i nocy"
Czuje blogość, pokrywa mnie ciemna łuna. Mogę smacznie spać. Tu nie dosięgną mnie palące promienie. Otula mnie kołderka torfu. Pachnie zimną ziemią, mięsistymi grzybami, próchnicą. Stęchlizna. Mój ulubiony zapach za dnia. Teraz robi sie chłodniej, powoli przebudzam się i wierce. Skręca mnie w brzuchu. Burczy w żołądku. Jeść. Bardzo lubię jeść, a teraz jest na to odpowiednia pora. Krztuszę się ziemią. Rozkopuję się szybko z torfu. Szponiastymi palcami przecieram swoje ciemne oczy. Rozglądam sie szybko na boki. Już noc. Wciągam powietrze do nozdrzy i oblizuję się szarym językiem. Wyczuwam kolejny zapach. Ciepłej, tętniącej krwi. To mój ulubiony zapach nocy.
--17--
Paweł Jakubowski - bez tytułu
Zimno gryzie moje nogi. Stopy mam jak z lodu. Patrzę w czarny mrok. Dusi mnie ciemność. Klaustrofobia. Tęsknotą majaczy ciepłe wspomnienie domu.
Znowu tu jestem. Kulę się do zimnej ściany mrocznego korytarza. Czekam na nią. Wiem, że ona gdzieś tam jest. Otoczona przez ciemności i przeraźliwe zimno. Ale nie wróci do mnie, dopóki nie wypełni swojej misji. Będę czekał, aż ona zrealizuje to, co konieczne.
Słyszę tylko pisk w uszach. Już wiem, że dziś znowu nie zaznam wytchnienia.
W końcu jest. Czas wracać labiryntem mrocznych korytarzy.
Sypialnia. Renia podnosi głowę.
– Śpij. Dopiero świta – mówię.
– O! Super, że wyszedłeś z psiną.
--16--
Emilia Kolosa - Sierociniec
Do sierocińca trafiłam późną nocą. Dlaczego rodzice nie wrócili jak co dzień do domu? Policja weszła do mieszkania bez wyjaśnień, odesłano opiekunkę, a mnie zabrano tutaj. Położono mnie spać. Łóżko było zimne i niewygodne, ale nie odważyłam się zaprotestować. Panowała tu niemal całkowita ciemność. Innym dzieciom najwyraźniej to nie przeszkadzało, ale ja nie mogłam zasnąć. Okryta kołdrą po sam nos, rozejrzałam się po pokoju. Jedną ze ścian zdobiły zdjęcia wychowanków, które zdawały się mi przyglądać. Dziwne te fotografie. Czując się niepewnie pod spojrzeniem obcych oczu, przekręciłam się na bok i wreszcie zasnęłam. Rano w pokoju nie było zdjęć. Tylko okna.
--15--
Renata Jakubowska - bez tytułu
Snuła się poboczem na chwiejnych nogach, przerażona. Przed oczami migotały jej czerwone plamy. Okropny pulsujący ból rozsadzał czaszkę a świeży skrzep krwi przylepiał jej włosy do twarzy. Nie pamiętała, jak się znalazła na tym odludziu, w samym środku czarnej nocy i czemu wszystko ją tak niemiłosiernie boli. Ani żywej duszy, znikąd pomocy... Wycie wiatru potęgowało trwogę. Boże, niech ktoś się zjawi…! Ktokolwiek..
Nagle w oddali zamajaczyły światła samochodu i wtedy rozpłakała się jak dziecko. Z ulgi, z wdzięczności. Czarny Nissan zatrzymał się i gdy spojrzała w twarz swego wybawcy, serce podeszło jej do gardła.
- A myślałem, że cię zabiłem…!
--14--
Joanna Pypłacz - Moja Współlokatorka
Moja współlokatorka nie bała się niczego. Nie robiły na niej wrażenia oglądane przeze mnie horrory, rozmowy z odwiedzającymi mnie przyjaciółmi o rzeczach strasznych i niesamowitych, a nawet wystrój mojego mieszkania, który niejednego mógłby przyprawić o ciarki, o ile nie o zawał. Skądinąd, ubierała się nieco podobnie do mnie, z tą różnicą, że preferowala raczej jasne kolory. Jej długie, czarne włosy sięgające za pas ciekawie kontrastowały z beżową, nieco workowatą sukienką. Ona też ze swojej strony wcale mi nie przeszkadzała, jedynym problemem były okropne sny, które inscenizowała, wkradając się w mój nieświadomy mózg, kiedy spałam. Jej lodowaty oddech również był nieprzyjemny.
--13--
Anna Musiałowicz - Obraz
Poprosiła mnie, bym dla niej pozował. Miała namalować scenę biblijną – Judytę z głową Holofernesa w dłoniach. Ten, który zlecał obraz, był hojny. Przystąpiła więc do pracy, nie zważając na koszty. Dzieło miało być realistyczne jak fotografia, dbała więc o najmniejszy szczegół. Używała nie tylko pędzla, ale czasem i igieł, i piór, i własnych palców. Patrzyłem z zachwytem, jak tworzy. Judycie nadała swoją twarz, ja miałem być Holofernesem. Nie sądziłem, że będę zdolny dla niej do takich poświęceń. Wzorowała się na Botticellim, Caravagio i Klimcie.
Gdy skończyła, schowała moją głowę do lodówki. Przyda się, by namalować Jana Chrzciciela i Salome.
--12--
Radoslaw Marcin Bartz - bez tytułu
Jesień, ostatnie liście opadają powoli, wraz z mgłą oświetlone żółtym światłem przydrożnych latarni. Na chodniku kałuże odbijają słabo ich blask i chlupoczą pod butami. Pośpieszny stukot obcasów w oddali staje się coraz wyraźniejszy.
- Już czas - pomyślał gasząc światło po czym uśmiechnął się, mocno chwycił zgniecioną kulkę papieru i wyskoczył przez okno swojego mieszkania na parterze.
Wpadł w płytką kałużę tuż przed jej obcasami lekko je ochlapując. Wzięła kartkę z jego dłoni, na której widniał napis - Już dłużej tego nie zniosę.
- Wariat - wyszeptała prowadząc go do mieszkania na wózek inwalidzki, mijając na korytarzu szereg jego pucharów i medali sportowych.
- Horror… - załkał.
--11--
Klaudia Zacharska - Wrócił
Zobaczyłam go przez okno. Stał w ogrodzie, po kolana w zgniłych liściach. Z grudką ziemi na włosach. Niski jak na czterolatka.
Bladość cery podkreślała sine półksiężyce na policzkach. Drobne usta lśniły czerwienią - identycznie, jak wwiercające się we mnie spojrzenie. Podłużny ślad na szyi hipnotyzował, mrożąc krew.
Zadygotałam, niezdolna, by odwrócić wzrok.
Gdy niebo rozdarła błyskawica, moje serce zamarło. W niebieskawym błysku jego skóra stała się przezroczysta. Zobaczyłam kontur czaszki i ciemność za rozżarzonymi szkarłatem oczami.
Krzyk przerażenia skłębił mi się w gardle.
Patrzyłam, czekając, aż ruszy ku mnie.
Lecz on wciąż tylko stał.
Tuż obok miejsca, gdzie go zakopałam.
--10--
Jacek Pelczar - Raz, dwa trzy… kto patrzy?
Oczy robotów są inne – metaliczne jak rtęć. To jedyna różnica w wyglądzie pomiędzy nimi a nami. Nami… Niestety jedyne kolorowe tęczówki, jakie w życiu widziałam, patrzyły na mnie z mojego odbicia…
Boję się robotów. Oni natomiast mnie ignorują. Może nie wiedzą? Może to nieważne? Robię, co każą, ale czasem, kiedy jestem bliska szaleństwa, wbijam mocno paznokieć w skórę i piszę nim w kółko dwa słowa, które pozwalają mi przetrwać.
***
– Jestem… człowiekiem…? – zapytała postać śledząca dziewczynę na monitorze.
– Tak – odpowiedział ktoś. – Wierzy, że jest jedyna. Jak wszyscy. Alienują się dzięki temu. To zmniejsza ryzyko kolejnych buntów. Dlatego już każdego tak programujemy.
--9--
Dagmara Adwentowska - CI Z GÓRY
Nienawiść do sąsiadów przyszła jak kot. Niby jej nie chciałem, ale wpuściłem do domu. Rozgościła się, jestem jej i karmię ją sumiennie.
Nienawiść żywi się pretekstami. Tupią po parkiecie. Gotują smrodliwe potrawy. Słuchają głośno muzyki. Szepczą, jakby coś ukrywali. Podglądam ich przez wizjer, gdy idą schodami do siebie. Podsłuchuję rozmowy.
Dziś w nocy obudziłem się, by zobaczyć, że robią to samo. Ojciec rodziny jak wielki pająk wisiał głową w dół przy górnej krawędzi mojego okna. Rękoma trzymał się futryny. Nie spadał, choć powinien. Z beznamiętną miną obserwował, jak śpię. Potem uniósł wargę, odsłaniając zęby.
Teraz moja nienawiść karmi się strachem.
--8--
Alicja M. Kubiak - Wieczny wąż
Leżał na kamiennej posadzce. Nie czuł chłodu ziemi, ani palącego bólu poranionego ciała. Nie pamiętał co się wydarzyło, ale wiedział, że za chwilę zaleje go fala wspomnień.
W celi był ktoś jeszcze. Czekał, aż leżący się ocknie. Przygotował ostrza, szczypce i kleszcze. Rozwinął ręcznik namoczony w wodzie.
- Przyznaj, żeś czarodziej. Wyciągnę to z ciebie. - Oprawca szeptał do ucha ofiary, ale słowa odbijały się od kamiennej ściany.
Atum przypomniał sobie Re i Chepri oraz zaklęcie wszelkiego początku.
- Chepri - Re - Atum.
Eksplozja zniszczyła wszystko. Z praoceanu Nun wynurzył się wieczny wąż, stwórca jaja i wspaniałego wzgórza prapoczątku.
--7--
Aga Kuchmister - Sen mara, bóg wiara
Przyśniła mi się babcia, a potem obudziło mnie skrzypienie. Nie wiedziałam, czy to drewniane schody w jej domu, czy stara lipa za oknem, bo te gałęzie zawsze trzeszczały w wietrzne noce. A dziś wiało niemiłosiernie, jeszcze na pogrzebie rozpadało się, deszcz zmienił w błoto grudy ziemi, które padły na trumnę. Podniosłam się i nasłuchiwałam. Ktoś szedł po schodach, jednak korytarz był ciemny, żadne światło nie przeciskało się przez szparę pod drzwiami. Sen mara, szepnęłam pod nosem próbując dodać sobie otuchy i uchyliłam drzwi. Ktoś nanosił błota na korytarzu, ślady prowadziły do babcinego pokoiku. Tylko kto tu wszedł skoro babcię zakopaliśmy rano?
--6--
Małgorzata Lewandowska - Linia/Na czas
Poruszamy się przez ulice miast jak przez życie. Podświadomie zakładając, że wydarzenia przebiegną zgodnie z przewidywaniami bazującymi na zasadach. Dlatego takim zaskoczeniem jest nagły zwrot akcji: czyjaś nieuwaga, niefortunnie odebrany telefon czy ważny SMS, który przyszedł w niewłaściwym momencie. Chwila rozproszenia i nagle samochód zamiast zatrzymać się na czerwonym świetle przekracza niewidzialną linię, kiedy kierowca zdążyłby zahamować.
Potem jest ból, krzyki, niebyt. Gdy wynurzam się z niego, znowu jestem na przejściu. Wszystko jest rozmyte i szare poza jedną czerwoną linią. Podążam za nią. Znajduję go. Siedzi przy stole, obok leży rozbity telefon. Siadam naprzeciwko i pytam:
– Czy teraz mnie widzisz?
--5--
Maks Dieter - bez tytułu
Poczuł, jak ostrze wbija się pomiędzy gałkę oczną i powiekę. Usłyszał, jak drapie po kości oczodołu. Powinien poczuć potworny ból, ale ten był przytłumiony, jakby oddalony. Zamiast tego czuł ogromne przerażenie. Dziad przekręcił nóż, jakby wydłubywał pestkę ze śliwki, i gałka oczna wypadła z mlaśnięciem. Prawym, zdrowym, okiem Maciek widział, jak drugie dynda na zakrwawionej żyłce, odbijając się od policzka. Zaczął wrzeszczeć, ale esesman nie zwracał na to uwagi i kontynuował swoje dzieło.
– Przypatrz się, bo już nigdy więcej nic nie ujrzysz… – powiedział, po czym wybuchnął śmiechem. Ponownie zbliżył nóż, tym razem do drugiego oka. Ostrze się zbliżało, a Dziad śmiał się coraz głośniej...
--4--
Damroka Wraith Trzaska - Miasto w chmurach
Miasto było tylko cieniem, iluzją.
Szare budynki, wyblakłe ulice.
Nikt do końca nie wiedział dlaczego ludzie którzy tu mieszkali zaczynali powoli blaknąć, by w końcu obrócić się w nicość.
Ktoś kiedyś nawet napisał, że Miasto jest bramą do innego świata.
Ja w to nie wierzę.
Myślę, że jest raczej miejscem pokuty, tylko nikt nie wie do końca za co, bo czy każdy z nas pamięta wszystkie swoje grzechy?
Czasami jak fatamorgana pojawia się na niebie, by zwabić do siebie następnych mieszkańców.
Wygląda wtedy pięknie, monumentalnie.
Zobaczysz wtedy złote dachy wspierające się na nieskazitelnie białych kolumnach, posągi aniołów strzegące jego bram.
--3--
MoNika Es - ONA
Szła po skrzypiących schodach, których dźwięk przypominał jej gruchot łamanych kości. Nie myślała o tym, co zastanie za drzwiami. Wszak żył jeszcze tydzień temu, gdy była tu ostatni raz. Mówił, że nie będą razem. Przecież nie miesza się nigdy uryny z szampanem. Wówczas tego nie zrozumiała, nie chciała wiedzieć, dlaczego jest inna. Pewnym krokiem ruszyła w stronę pokoju. Był tam nadal. Jego martwe oczy wpatrywały się w nicość. Nie było w nich miłości, która tak pragnęła ujrzeć. Uśmiechnęła się do siebie. Teraz należysz do mnie, pomyślała. Z jego sinych ust powoli sączyła się cuchnącą ciecz. Nikt mi cię nie odbierze.
--2--
Jakub Luberda - Zbroja
Marcin był sparaliżowany. Mięśnie płonęły i drżały z odrętwienia. Po ciele cienkimi strużkami spływała krew. Czuł, że słabnie. Wiedział, że nie wolno mu zasnąć. Zdusił płacz, bo najmniejszy ruch przynosił ból. Przeklinał dzień, w którym tu zamieszkał, aby uciec od stalkującej go eks. Zamknął się w sobie i wyrzekł miłości na resztę życia. Dom urzekł go ozdobnymi kompletami zbroi rycerskich. Powinien był zauważyć, że po każdej nocy pancerzy przybywało. Teraz otaczały go zewsząd, a broń wpijała się w ciało. Walczył, jednak zmógł go sen.
Gdy się obudził, poczuł się pusty. Musiał zamieszkać wśród ludzi. Wyszedł. Każdemu krokowi towarzyszył metaliczny szczękot.
--1--
Maciej Szymczak - Laurka
Zuzia otarła pot z czoła. Napracowała się nad laurką dla mamy. Biedulka płakała ostatnio, że tatuś złamał jej serce. Postanowiła jej to wynagrodzić. Nie będzie więcej smutna, tatuś dostał za swoje. Dziewczynka spojrzała na przyklejone do kartki bijące jeszcze serce. Nie było łatwo wyciągnąć je z klatki piersiowej tego skurwysyna - jak mawiała o nim mamcia. Więc otruła ojca trutką na szczury i wzięła się ochoczo do pracy. Największy problem miała z klatką piersiową, ciężko było przeciąć mostek sekatorem. Ale udało się, tylko bałagan straszny został. Tatuś zabrudził dywan, wszędzie pełno krwi. Mama będzie musiała posprzątać. Mała to cena za laurkę.